Zbliżam się k’Tobie – płyta, która zaczęła się w Lubartowie

Wielkopostne Pieśni Pasyjne rozpoczęły w Lubartowie obchody Roku Błogosławionego Ojca Honorata Koźmińskiego. W piątkowy wieczór 3 marca na scenie Lubartowskiego Ośrodka Kultury wystąpili Jacek i Kuba Mielcarkowie. Zagrali utwory z płyty „Zbliżam się k’Tobie”, zawierającej jazzowe interpretacje pieśni polskich, wykonywanych w okresie Wielkiego Postu. Były one przeplatane czytaniem pieśni, wśród których znalazły się teksty z modlitewników Błogosławionego Ojca Honorata. Z zapisu alfabetem Braille’a odczytywał je niewidomy muzyk Jacek Mielcarek.

Dwóch mężczyzn – ojciec i syn, Jacek i Kuba Mielcarkowie, artyści rodem ze Śląska, przyjechali do naszego miasta równo rok temu, aby w Kościele Ojców Kapucynów zagrać koncert wielkopostny. Wtedy, w Lubartowie, zrodził się pomysł powstania płyty. To niełatwa sztuka – interpretacja pieśni o Męce Pańskiej w taki sposób, w jaki Wy to zrobiliście. Jak doszło do nagrania płyty, z której utwory lubartowianie usłyszeli podczas koncertu?

Jacek: Siedzi tutaj z nami Ojciec Bogdan, główny pomysłodawca, z którym przyjaźnimy się od lat. Pomagał nam w różnych sprawach: kiedy nie było gdzie się zatrzymać po koncertach, co zjeść. Pomagał nam przy naszej pierwszej płycie, którą nagraliśmy.

Kiedy to było, ta pierwsza płyta?

Jacek: W 2014 roku.

Kuba: To była pierwsza nasza płyta w duecie, bardzo spontaniczna.

Jacek: Pod wiele mówiącym tytułem „I co dalej?”. Postanowiliśmy przyjechać do Lubartowa w 2016 roku i zagrać koncert, mając na uwadze naszą dotychczasową współpracę i niepośledni wpływ Ojca Bogdana (który jest wikarym w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Lubartowie – przyp. red.). No i za chwilę powstała myśl, żeby zrobić płytę. Włączyło się w ten pomysł wiele osób, między innymi Ojciec Grzegorz Filipiuk, który słynie z tego, że jak coś zaczyna mówić, to do końca stara się to doprowadzić. Ja nie do końca wierzyłem, że ta płyta się ukaże. Zastanawiałem się, gdzie można ją nagrać.

Kuba: Ważne było, żeby nagrać płytę w odpowiednich warunkach, przy odpowiedniej akustyce, najlepiej w kościele. I znaleźliśmy odpowiednie miejsce.

Jakie to miejsce? Jak wyglądało nagranie?

Jacek: Kościół w Kątach Opolskich. Trzeba było porozmawiać z proboszczem, księdzem doktorem Krzysztofem Pagórem. Zapytaliśmy go o koszty. Odpowiedział, że jak na taki cel, to pieniędzy żadnych nie chce.

Co było takiego specjalnego w tym kościele?

Kuba: Akustyka była wzorowa. Mieliśmy tam okazję wystąpić z zespołem. Zapamiętaliśmy to miejsce.

Jacek: Poza tym kościół był daleko od drogi, to też miało znaczenie. Ciszy potrzebował rodzaj muzyki, która wymaga skupienia. Weszliśmy tam pierwszego lipca 2016 roku. Mieliśmy zaprzyjaźnionego realizatora dźwięku. Całą płytę wyprodukowali Ojcowie Kapucyni, a głównym producentem okazał się Ojciec Grzegorz Filipiuk, który to wszystko skoordynował, znalazł pieniądze, zdobył zgodę władz zwierzchnich i dokonał wyboru tekstów, opracowal je, pod jego nadzorem powstała szata graficzna…

Czyli tak jak nie wierzyliście na początku w powodzenie tego przedsięwzięcia, tak udało się w końcu dzięki życzliwości wielu osób – pomysłowego Ojca Bogdana, przychylnego księdza Krzysztofa Pagóra, pomocnego Ojca Grzegorza…

Jacek: Tak. Trzeba to powiedzieć, że bez Ojca Grzegorza ta płyta nie ukazałaby się. A pomysł powstał w Lubartowie właśnie, przy silnym wsparciu, także wsparciu pani dyrektor Lubartowskiego Ośrodka Kultury. Ja rzeczywiście nie wierzyłem w to, że się uda.

Kuba: Warto nadmienić, że dobrze znałeś repertuar z płyty, ponieważ wykonywałeś te pieśni w sposób tradycyjny, z Kapelą Brodów.

Jacek: Ale, co ciekawe – ja nie znałem w ogóle tego repertuaru w dzieciństwie. Z pieśni religijnych znałem kolędy, ale nie pieśni pasyjne.

Chyba niewiele osób, nawet bardzo religijnych, zna dobrze wykonywane przez Was pieśni wielkopostne. To nie są utwory znane.

Jacek: Tak. A trzeba powiedzieć, że kiedyś tego rodzaju pieśni było więcej niż na przykład kolęd.

Kuba: To był bardzo bogaty repertuar charakteryzujący się szczególnym nastrojem, ciężarem gatunkowym.

Jacek: I ja ten repertuar poznałem dzięki mojemu serdecznemu druhowi, jak to mówił Edward Stachura. To był nasz druh serdeczny Witek Broda. W ramach pracy z jego kapelą udało się nam zapoznać z tymi pieśniami.

Wasza płyta nagrana w 2016 roku wspólnie z Ojcami Kapucynami, pod tytułem jednej z pieśni „Zbliżam się k’Tobie”, wpisuje się w obchody Roku Błogosławionego Ojca Honorata Koźmińskiego…

Jacek: Gramy dwa utwory z modlitewników opracowanych przez Ojca Honorata Koźmińskiego: „O, jak srodze jest rozpięty! Na krzyżu mój Jezus święty” i „Płaczcie Anieli”.

Gracie jazz, niekoniecznie popularny. Czy to jest to, co gra w Was samych?

Jacek: Gramy taką muzykę, jaką lubimy, po prostu. Nie jeteśmy zwolennikami tylko „przerabiania” – na przykład z ludowego na jazzowe.

Kuba: To wszystko ma swój język i kiedy gramy muzykę tradycyjną, nie zmieniamy jej na jazz jakoś specjalnie, to przechodzi przez jakieś filtry, które mamy w sobie. Tak jest z repertuarem wielkopostnym – tata gra melodie, ja odpowiadam albo robię do tego jakiś kontrapunkt.

Czy muzyka jest ciągle obecna w Waszym życiu? Czy raczej jest obok?

Kuba: Zawsze jest tyle różnych projektów do zagrania, w tylu zespołach, że to jest coś, co dzieje się liniowo. Cały czas idziemy do przodu i czerpiemy satysfakcję ze współpracy z rożnymi ciekawymi ludźmi.

Z kim współpracujecie?

Jacek: Jest wiele takich osób. Kuba dużo współpracuje z różnymi muzykami.

Kuba: Gram w zespołach Macieja Fortuny, poznańskiego trębacza jazzowego, z Łukaszem Stworzewiczem, z Mateuszem Gawędą, młodym, świetnym pianistą.

Jacek: Nagrywaliśmy razem z Indią Czajkowską, z Tadeuszem Sudnikiem.

Kuba: Zdarzyło nam się nagrywać też z Maciejem Obarą.

Jacek: Z zespołem „Wielbłądy”. Ostatnio braliśmy udział w nagraniu płyty autorskiej barda Krzysztofa Nurkiewicza, znanego z poezji śpiewanej z lekko jazzowym zacięciem.

No to trochę się tego nazbierało. Pytam Was o te nazwiska, żeby wiedzieś, gdzie Was szukać, gdzie można posłuchać?

Kuba: Gramy w zasadzie we wszystkich zakątkach kraju, w Poznaniu, Krakowie.

Jacek: Gramy też muzykę warszawską z przyjaciółmi z Warszawy.

Warszawską muzykę grają Ślązacy?

Jacek: Oczywiście. Folklor miejski, muzyka podwórkowa z zespołem Bal na Gnojnej. Wygraliśmy festiwal kapel podwórkowych.

Kuba: Nasze zainteresowania są bardzo rozległe. Z jednej strony to, z drugiej bardzo awangardowy nurt w jazzie – free jazz.

Jacek: Gramy także z naszym przyjacielem z Australii, pieśniarzem Philipem Brackenem, który tutaj ożenił się i mieszka w Polsce. Grałem z Krzysztofem Ścierańskim i Karoliną Glazer u Kamedułów w Warszawie (Parafia Bł. E. Detkensa Kościół Pokamedulski – przyp. red.)

Ciekawa jest Wasza ścieżka muzyczna. Jesteście bardzo aktywni…

Jacek: Te wszystkie rzeczy łączy jedna – chcemy to grać i jesteśmy w stanie to zagrać. Są rzeczy, które wykraczają poza nasze wykonawstwo, nie gramy na przykład muzyki poważnej. Za to wykonujemy wszelkiego rodzaju inne gatunki, muzykę improwizowaną, coś co jest w pewnym stopniu żywe, naturalne, podoba się nam i możemy to zagrać.

I co dalej? Przewrotne pytanie na koniec, bo od tego zaczęliśmy, od tytułu Waszej pierwszej płyty. Macie coś w zanadrzu?

Kuba: Mamy conajmniej pięć rzeczy, projektów które chcemy zrealizować.

Jacek: Nie siedzimy w domu. W tym roku cały czas podróżujemy.

Dacie nam znać jeszcze o sobie tutaj, w Lubartowie?

Kuba: Z wielką przyjemnością.

Rozmawiała Aleksandra Jędryszka

fot. O. Bogdan Augustyniak