Pocztówka z Belgii

Polska Prezydencja w Unii Europejskiej. Ileś obietnic, ileś nadziei…

Jak wygląda Europa oglądana oczami młodych Polaków? Sprawdziliśmy to dokładnie. W lipcu grupa uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 4 im. Jana Pawła II wyjechała do Belgii. Naszym przewodnikiem był Ojciec Marcin Derdziuk.

Przysłowie mówi,

że co kraj, to obyczaj. Jakoś trudno się to przekłada na realia Belgii, bo to kraj wielu narodowości. W Antwerpii na przykład jest dzielnica żydowska. To zamknięta społeczność. Mają własne szkoły, sklepy, synagogi. Ubierają się w charakterystyczny sposób, chłopcy i mężczyźni noszą pejsy, kobiety niemal zawsze idą z tyłu. Było to dla nas nowe doświadczenie, dlatego przyglądaliśmy się wszystkiemu z uwagą. I właśnie wtedy podszedł do nas przedstawiciel owej społeczności. Zaintrygował go widok zakonnika w habicie. Od razu zaczął tłumaczyć Ojcu Marcinowi, że Jezus wcale nie był Bogiem…

Europarlament

zaskoczył nas swoją wielkością. To właściwie nie budynek, a kompleks budowli ze szkła i aluminium, gdzie mieszczą się poszczególne agendy unijnych struktur. Ludzie przychylnie patrzą na grupę polskich turystów, którzy z ciekawością zaglądają do środka. Żeby poznać zasadę działania tej instytucji, trzeba poświęcić na zwiedzanie co najmniej tydzień. My przechodzimy skrócony kurs i mamy satysfakcję z bycia Polakami tu i teraz.

Belgia to jedyny kraj

w tej części galaktyki, w którym wszystkie autostrady są oświetlone przez całą noc. Ilość wypadków ( a wolno nie jeżdżą) może nas wpędzić w kompleksy. Jaka jest Belgia? Bogata ekonomicznie i historycznie, barwna kulturowo, otwarta na innych i… bardzo samotna. Bo czym wytłumaczyć statystycznie 40 młodych samobójców miesięcznie, jeśli nie samotnością i brakiem celu w życiu? Właśnie takim ludziom potrzebny jest Ojciec Marcin Derdziuk, który od roku pracuje jako misjonarz w Antwerpii.

Przed nami Niemcy

Nasz przyjaciel, Robert, zabiera nas do Solingen. Musimy przejechać przez Belgię i Holandię. Robert śmieje się, że przekraczając granicę między Holandią a Niemcami, z zamkniętymi oczami poznamy, kiedy będziemy w Niemczech. Oczywiście uznaliśmy to za żart i oczywiście miał rację. Autostrada płynnie prowadzi nas przed siebie. A potem już Solingen. Wszędzie kwiaty, zero śmieci na chodnikach. Punktualność komunikacji doprowadziłaby do depresji niejednego pasażera w Polsce. To z zachwytów. A dalej? W niedzielę jedziemy do Kolonii, gdzie jest Polska Misja Katolicka. Mamy tam długi wdzięczności. Dlatego pod koniec Mszy Św. opowiadamy ludziom o sobie i dziękujemy za ich obecność. Msza kończy się brawami, a potem są spotkania i łzy. Bo dla nas Polska, to codzienność, a dla wielu z nich to kraj wspomnień i trudnej przeszłości.

Justyna Wereszczyńska