Radni o obecnej sytuacji w radzie i referendum

Do ratusza wpłynął wniosek o referendum w sprawie odwołania Rady Miasta Lubartów.

Zadaliśmy pytanie radnym: Jak Pan jako radny (szef klubu) ocenia obecną sytuację w Radzie Miasta związaną z odwołaniem przewodniczącego i sprawę ewentualnego referendum dotyczącego odwołania Rady Miasta?

Radny Marek Polichańczuk – Przewodniczący Klubu Wspólnota Lubartowska

Sądzę, że referendum to niepotrzebna awantura, którą ktoś chce wywołać, by skłócić i podzielić mieszkańców. To prawda, że referendum to jeden z elementów demokracji – demokracji bezpośredniej, to prawo mieszkańców do wyrażenia swojej opinii. Niedobrze jest jednak jeśli ktoś (w tym wypadku radny Jacek Tomasiak) próbuje wykorzystać to do promocji własnej osoby i w celach wyłącznie politycznych. Manipulując informacjami, wprowadza mieszkańców w błąd, sugerując, że radni nic nie robią tylko dbają o własną kieszeń. W sposób dyskredytując radnych, sugeruje, że radni dostają ok 200 zł za godzinę posiedzenia Rady Miasta lub komisji. Pomysł podwyżki diet wypłynął od praktycznie wszystkich radnych, z którymi rozmawiano na ten temat i dojrzewał od kilku lat. Nie było natomiast na tyle determinacji wśród radnych, by temat zakończyć. Dopiero w tej kadencji pomysł się skrystalizował. Diety nie były zmieniane od 2003 roku i kwoty były jedne z najniższych, jeśli nie najniższe wśród gmin o podobnej wielkości czy podobnym budżecie. Praca radnych to nie tylko posiedzenia Rady i komisji, ale wiele innych zdarzeń, które wymagają czasu i zaangażowania. To również konkretne wydatki w związku z wypełnianiem mandatu radnego.

Jeśli chodzi o radnego Tomasiaka i dyskredytacje innych radnych to ten pan od wielu lat krytykuje swoich konkurentów w niewybredny sposób . Tym razem krytykuje radnych ze swojego klubu i radnych z koalicji. Faktycznym powodem nie jest podwyżka diet lecz to ,ze radni śmieli mieć inne zdanie niż ich przywódca. To ,że czyni to jako przewodniczący RM to jeszcze bardziej go dyskredytuje.

Sytuacja w Radzie Miasta jest dynamiczna. Jak już w tym momencie wiadomo, znacząca większość – bo 19 radnych pokazało czerwoną kartkę przewodniczącemu Tomasiakowi. W historii Rady Miasta Lubartowa po raz pierwszy zdarzyło się, że praktycznie cała Rada odwołała wybranego przez siebie radnego z tej funkcji. Nie 11 czy 12 osób z większości koalicyjnej czy opozycyjnej, a 19 radnych z obu stron zgodnie przeciwstawiło się konfliktowi i obniżaniu autorytetu Rady. Czy dojdzie do referendum – nie wiem, czas pokaże. Mam nadzieję, że ludzie nie dadzą się nabrać na kłamstwa i manipulacje, a sami roztropnie ocenią sytuację. Gdy jednak zdecydują o odwołaniu Rady, uszanujemy to i poddamy się woli mieszkańców.

Andrzej Zieliński – Przewodniczący Klubu Koalicji Obywatelskiej

My, jako radni Klubu Radny Koalicji Obywatelskiej w Radzie Miasta podpisaliśmy się pod wnioskiem i  głosowaliśmy za odwołaniem z funkcji Przewodniczącego Rady radnego P. Jacka Tomasiaka z kilku powodów. Po wyborach samorządowych zawarliśmy z Klubem Wspólny Lubartów umowę koalicyjną, wzmacniając burmistrza K. Paśnika i tworząc większość w Radzie Miasta. Dotychczas wywiązywaliśmy się z tej umowy, popierając inicjatywy i głosując za uzgodnionymi uchwałami. W umowie koalicyjnej Klub Radnych Wspólny Lubartów zagwarantował sobie prawo do desygnowania na funkcję Przewodniczącego Rady swojego przedstawiciela. Jeśli w trakcie kadencji Klub WL uznał, że należy wymienić swojego przedstawiciela, my szanujemy ten wybór. To jest prawo tego klubu. Chcemy uczciwie wywiązać się z zawartych zobowiązań.

Bardziej zaniepokoiła nas nie tyle propozycja zmiany przewodniczącego Rady, ile wyraźnie widoczna istotna rozbieżność zdań pomiędzy przewodniczącym J. Tomasiakiem, a burmistrzem K. Paśnikiem. To źle wróżyło na przyszłość. Zgoda burmistrza na wprowadzenie na sesji nadzwyczajnej punktu dotyczącego rozpatrzenia uchwały o podniesieniu diet radnych była czynnością czysto techniczną, ale przewodniczący J. Tomasiak uznał to jako działanie burmistrza skierowane przeciwko niemu. Sprzeciw radnych wywołał nie tyle sposób organizowania pracy Rady i prowadzenia sesji, choć radni mieli w tym względzie sporo zastrzeżeń, ale przede wszystkim wprowadzenie złej atmosfery i psucie relacji między nim, czyli przewodniczącym, a radnymi i burmistrzem. To stało się już niemożliwe do kontynuowania. Jeszcze na sesji wtorkowej, gdy rozpatrywany był wniosek o odwołanie, w swojej wypowiedzi pan J. Tomasiak stwierdził, że poprzednia sesja nadzwyczajna została zwołana tylko w sprawie podniesienia diet, a to jest nieprawda. Została zwołana w trybie nadzwyczajnym, bo nie było woli przewodniczącego zwołania sesji w trybie zwyczajnym. W porządku sesji było przecież kilka ważnych i pilnych uchwał, natomiast uchwała w sprawie diet została wprowadzona już w trakcie sesji. Powody odwlekania ze zwołaniem sesji zna pan J. Tomasiak, ja tylko mogę przypuszczać, że chodziło o przeprowadzenie wielkiego spektaklu z sądem nad radnymi, jak z oskarżonymi o czary w XVII wieku, którym groziło spalenie na stosie.

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy odwołania z funkcji przewodniczącego J. Tomasiaka. Po raz pierwszy w 30- letniej historii samorządu lubartowskiego wniosek o odwołanie przewodniczącego Rady podpisali prawie wszyscy radni, ze wszystkich klubów, niezależnie od poglądów i usytuowania w Radzie. Inicjatywę odwołania J. Tomasiaka podjął ponadto klub, którego był członkiem, co nigdy nie miało miejsca. Jeśli tak się stało czy to znaczy, że prawie wszyscy radni byli w błędzie, że uczynili to z zemsty? Przecież wszyscy mamy świadomość, że to znacznie nadwyręża szacunek mieszkańców do radnych, będących wszak przedstawicielami lubartowskiej społeczności. Mam nadzieję, że ciężką pracą, którą jako radni wszyscy deklarujemy, ten szacunek uda się odbudować. Wybór nowego przewodniczącego nie jest żadną rewolucją, nie jest zachwianiem podstaw samorządu. Kompetencje Przewodniczącego Rady są znikome, jego pozycja nie jest i nie może być dominująca. Najważniejsze zadania (przygotowawcze i wykonawcze) należą bowiem do burmistrza i odpowiednich służb. My określamy wyłącznie ich ramy prawne. Przewodniczący powinien być dobrym i sprawnym organizatorem pracy Rady. Nie powinien być głównym recenzentem poczynań Rady, szczególnie poza nią. Jest reprezentantem Rady, a nie jej sędzią. Ma prawo do wyrażania swoich poglądów, a nawet sprzeciwu wobec decyzji Rady, ale z tego prawa powinien korzystać jak każdy radny. Powinien przekonywać ich do swoich racji, a nie totalnie krytykować z boku, zza węgła, wykorzystując środki, którymi dysponuje nie jako radny. Radni nie mają takich możliwości. Nie występuje tu ani symetria ani równe szanse. Często radni nie mogą skutecznie odnieść się do wypowiedzi, które ich zdaniem są nieprawdziwe. Mogą to zrobić na sesji, ale nie wszyscy mieszkańcy śledzą ich przebieg. W sprawie podjętej inicjatywy przeprowadzenia referendum dotyczącego odwołania Rady Miasta też jest kilka jej aspektów. Po pierwsze, gdyby uznać, że podwyżka diet radnych, nawet znacząca, miałaby być powodem jej odwołania uczyniłoby to wiele gmin i miast w Polsce, gdzie doszło do podjęcia podobnych uchwał o podwyżkach. Niestety nikt inny poza radą tego uczynić nie może. Konstrukcja prawna jest w tym przypadku, ale i w innych sytuacjach wadliwa. Przewodniczący Rady lub Komisji nie mogą głosować za swoim wyborem, ale za ustaleniem diety dla siebie już mogą. Bardziej uznałbym, że to drugie prowadzi do konfliktu interesów niż pierwsze. Ustawodawca powinien to zmienić. Po drugie, w przeszłości rada podejmowała uchwały w sprawie diet, i to nie budziło tak wielu niezdrowych emocji, włącznie z napastliwą nagonką na radnych.

Po trzecie wreszcie, załóżmy teoretycznie, że Rada zostanie ukarana, bo tylko w takim kontekście należy uznać podjęcie przez nią uchwały o podwyżce diet i że referendum się odbędzie, a w konsekwencji Rada zostanie odwołana. Czy to automatycznie oznacza, że nowi radni obniżą sobie diety i wrócą do dawnych stawek? Podpiszą jakieś zobowiązanie, jakiś cyrograf? A jeśli tak to komu? Kto wyegzekwuje skutecznie takie zobowiązanie, które nie będzie miało żadnej podstawy prawnej? A jeśli nowi radni tego nie uczynią, znów zostaną ukarani kolejnym referendum? Czy wszyscy kandydaci do Rady i ich komitety wyborcze takie zobowiązanie podejmą? Przecież to nierealne. Pomijając koszty referendum (jednego, dwóch czy więcej) ono jest zupełnie pozbawione logicznego spojrzenia na konsekwencje odwołania obecnej Rady. Moim zdaniem, należy rozliczyć radnych za ich pracę na koniec kadencji i wówczas dokonać wyboru, a nie teraz, gdy są na początku trudnej drogi sprawowania powierzonego przez mieszkańców mandatu. Jeśli wyborcy uznają, że jedynym uczynionym przez radnego „dobrem” w całej kadencji było podniesienie diety, po prostu nie wybiorą go na następną kadencję.

Piotr Kusyk – Przewodniczący Klubu Prawo i Sprawiedliwość

Nasz klub od dłuższego czasu krytycznie oceniał prowadzenie sesji przez radnego Jacka Tomasiaka. Zarówno podczas poprzedniej kadencji, jak i obecnej. Największym grzechem przewodniczącego było moim zdaniem zdecydowanie nierówne traktowanie radnych opozycyjnych podczas wypowiedzi. My mamy się trzymać ściśle tematu, natomiast przewodniczący mógł „pływać” jak chciał i jak długo chciał. Zresztą nie było środków, aby mu przerwać. Ewidentnie nadużywał możliwości swobodnego wypowiadania się. Utrudniał także sprawowanie mandatu, uniemożliwiając wyjazdy na szkolenie, gdzie po kilkunastu dniach sam przewodniczący Tomasiak wraz z  radnym Osieckim na to szkolenie jadą. Było to jawną dyskryminacją. Przewodniczący powinien w miarę możliwości bardziej łączyć niż dzielić. Bardziej łagodzić konflikty, a nie je wzniecać, jak to miało miejsce podczas przewodniczenia Radzie przez radnego Jacka Tomasiaka.  A co do referendum chciałbym, abyśmy my radni w spokoju  mogli się  zająć problemami Lubartowa, a nie zajmować się gierkami radnego Tomasiaka. Większości mieszkańców nie obchodzą te gierki. Obchodzą ich za to proste chodniki, gładkie i dobrze oświetlone ulice i sprawne załatwienie swoich spraw w urzędzie.  Chcemy, żeby Lubartów odżył. Najwyższy czas na posła z Lubartowa, a nie z Lublina, Puław bądź Świdnika. Posła, który w końcu zajmie się naszymi mniej lub bardziej przyziemnymi sprawami i problemami. O to powinniśmy teraz walczyć. 

Pytała: Sylwia Cichoń