Spółdzielnia Mieszkaniowa ma przeprosić Marię Kozioł i wpłacić 20 tys. zł na Hospicjum św. Anny

Spółdzielnia Mieszkaniowa w Lubartowie, wydawca Kanału S., ma zapłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych Marii Kozioł, prezes Lubartowskiego Towarzystwa Regionalnego. Prawomocny wyrok zapadł w środę 10 czerwca.

Nieprawdziwe według Marii Kozioł informacje o tym, że należała ona do ORON (Obywatelskiej Rady Ocalenia Narodowego), zostały wypowiedziane przez Jacka Tomasiaka na sesji Rady Miasta oraz padły w Telewizji Kanał S, którą prowadzi Spółdzielnia Mieszkaniowa w Lubartowie. Powódka domagała się za to przeprosin i zadośćuczynienia na cele charytatywne. Wyrok w tej sprawie zapadł w Sądzie Okręgowym w Lublinie 29 lipca 2014 roku. Sąd zobowiązał wówczas Jacka Tomasiaka, prezesa SM, do przeprosin Marii Kozioł. Miały one ukazać się na pierwszej stronie „Lubartowiaka” oraz „Wspólnoty Lubartowskiej”, na trzeciej stronie piątkowego wydania „Dziennika Wschodniego” oraz w telewizji Kanał S. Pozwany radny miał także wpłacić 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz stowarzyszenia „Alwernia”, a Spółdzielnia Mieszkaniowa kwotę 20 tys. zł na rzecz lubartowskiego Hospicjum Świętej Anny.

– Przedstawiona została informacja opatrzona komunikatem, którego tłem były znane wszystkim, wielokrotnie publikowane informacje dotyczące stanu wojennego, słynny obraz Wojciecha Jaruzelskiego oraz pokazane pacyfikacje przez określone oddziały wojska ZOMO. Jeżeli do treści informacji o Marii Kozioł, jaka zdarzyła się na sesji Rady Miasta, podkłada się obraz tego typu, to ewidentnie widoczny jest celowy zamysł, żeby osobę, której treść informacji dotyczy, postawić w świetle dyskredytującym wobec obywateli miasta – uzasadniał sędzia Robert Hałabis.

Już na pierwszej rozprawie w Sądzie Okręgowym prezes Jacek Tomasiak zeznawał, że w Telewizji Kanał S nie ma redaktora naczelnego, a zatrudnieni pracownicy podlegają bezpośrednio spółdzielni. Przyznał też, że treści zawarte w materiałach telewizyjnych weryfikuje prezes. Sprawa sądowa, jaką wytoczyła prezesowi oraz Spółdzielni Mieszkaniowej Maria Kozioł, znalazła swój finał w sądzie apelacyjnym.

Pozwani – Jacek Tomasiak i Spółdzielnia Mieszkaniowa, wnieśli apelację od wyroku Sądu Okręgowego. 10 czerwca Sąd Apelacyjny częściowo zmienił zaskarżony wyrok. Oddalił powództwo dotyczące zamieszczenia przez Jacka Tomasiaka przeprosin na łamach dzienników i tygodników oraz wpłaty 10 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia „Alwernia” Franciszkańskie Dzieło Promocji Młodzieży i Rodziny. Natomiast sąd uznał, że SM, jako wydawca Kanału S., musi przeprosić Marię Kozioł w piątkowym wydaniu serwisu informacyjnego. Zasądził od pozwanej, Spółdzielni Mieszkaniowej w Lubartowie, na rzecz powódki Marii Kozioł kwotę 2130 zł tytułem kosztów postępowań odwoławczych. Spółdzielnia ma także zapłacić 20 000 zł zadośćuczynienia na rzecz Stowarzyszenia Hospicjum Świętej Anny w Lubartowie, w terminie 14 dni od uprawomocnienia się wyroku (wyrok jest prawomocny już po ogłoszeniu).

– Każdy z pozwanych odpowiada na podstawie innych okoliczności faktycznych – tłumaczyła decyzję sędzia Alicja Surdy. – Ich odpowiedzialność jest wywodzona z dwóch różnych zdarzeń. Jeżeli chodzi o pana pozwanego Jacka Tomasiaka to zarzuty powódki odnoszą się do takich okoliczności jak to, że pozwany uczestniczył w sesji, na której miał być poddany pod głosowanie wniosek o przyznanie Marii Kozioł tytułu zasłużony dla Miasta Lubartowa. Należy mieć na uwadze, że powódka została niewątpliwie wymieniona (wskazuje na to między innymi użycie imienia Maria) w periodyku Lubartów i Ziemia Lubartowska z 1983 roku. W ramach debaty publicznej, na posiedzeniu sesji Rady Miasta pozwany Jacek Tomasiak miał prawo zapytać, czy ta publikacja dotyczy także powódki. Wprawdzie nie tylko o to zapytał. Nie prosił o zweryfikowanie tego faktu, czy wezwanie na sesję pani powódki, proszenie jej o wyjaśnienie i przesunięcie terminu głosowania, tylko od razu zaczął nawiązywać do apeli, odezw Obywatelskiej Rady Odrodzenia Narodowego, nie zwracając uwagi na to, że powódka nie była wymieniona wśród osób, które je podejmowały. Wyraził w ten sposób opinię, że powódka nie powinna dostać wyróżnienia Zasłużony dla Miasta Lubartowa. A jednocześnie wdał się w polemikę z przeciwnikiem politycznym, wykorzystując w tym celu osobę powódki.

Mając na uwadze sposób, w jaki pozwany nawiązał na sesji rady do Marii Kozioł, sąd apelacyjny uznał, że brak jest podstaw do obciążenia powódki kosztami poniesionymi przez pozwanego przed sądem pierwszej instancji. Natomiast jeżeli chodzi o pozwaną Spółdzielnię, sąd przyznał, że w telewizji spółdzielczej nie ograniczono się do relacji z sesji.

– Informacje dotyczące powódki w tymże materiale informacyjnym podano wśród innych informacji, mianowicie programu radia Wolna Europa o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, wystąpienia generała Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego, informacji o 91 ofiarach stanu wojennego – mówiła sędzia. – Te wszystkie informacje a także komentarz, który nastąpił po informacjach – zostały przedstawione na tle szeregu zdjęć, jak – czołgi, milicja z pałkami, zabita osoba. Te zdjęcia były powtarzane ciągle jako tło kilkunastominutowego komentarza. W tym programie i w komentarzu używano słów – „honorowane osoby, które umacniały władzę ludową”, gdy nie ma dowodów na to, że powódka działała w decyzyjnych strukturach partyjnych i władzy w tym okresie, że funkcjonowała w strukturach, które popierały stan wojenny.

Zdaniem sądu sposób przedstawienia problemu i zarzuty formułowane wobec powódki sugerowały, że aktywnie działała ona w strukturach władzy, która wprowadzała stan wojenny, niejako odpowiada za zabitych, za użycie czołgów, choć nie ma dowodów na to, że była osobą aktywnie działającą w strukturach władzy. – Z ustaleń wynika – i to jest bezsporne – że powódka pracowała w domach kultury w Lubartowie i w Lublinie. Była członkiem „Solidarności”, nie była członkiem PZPR. A przynależność do Frontu Jedności nie świadczy, że na początku lat 80 akceptowała wprowadzenie stanu wojennego. Działanie Spółdzielni Mieszkaniowej, jako wydawcy materiału telewizyjnego, było bezprawne i naruszało dobre imię powódki – mówiła sędzia Alicja Surdy.

– W programie odwoływano się do zdarzeń z historii Polski, które budzą kontrowersje, a zostały powiązane z osobą powódki w sposób, który nie może zostać uznany za rzetelną i rzeczową krytykę, również wykracza poza granice wolności wyrażania opinii – kontynuowała sędzia. – W opinii sądu treści były przedstawione w sposób krzywdzący dla Marii Kozioł. W orzecznictwie nawet zestawienie ze sobą informacji w taki sposób, że wywołują one mylne wyobrażenie, błędne, krzywdzące osądy, nie stanowią o rzetelnym wykorzystaniu materiału prasowego.

PeO, (J.A.)

Sąd apelacyjny