Wywiad z Jackiem Kuderskim z Myslovitz

Podczas Rock Alert Festiwal XI, gwiazdą wieczoru był polski, rockowy zespół Myslovitz. Jego początki sięgają lat 90. Dziś występują w nieco innym składzie i z większym bagażem doświadczeń.

 

Jakie mają rady dla młodych artystów, co planują w najbliższym czasie, czego szukają i czego im życzyć w wywiadzie z Jackiem Kuderskim, jednym z założycieli zespołu.

Rock Alert Festiwal to wydarzenie mające promować młodych artystów. Jakie macie dla nich rady?

Teraz są takie czasy, że trzeba być naprawdę bardzo oryginalnym, szczerym w tym, co się robi, mieć dobrego charyzmatycznego wokalistę, który prócz ładnego śpiewu, będzie na scenie coś więcej sobą prezentował. Poza tym trzeba mieć dużo pieniędzy na start i dobre instrumenty. Są konkursy, przeglądy takie jak Rock Alert Festiwal, które oferują nagrody finansowe. Dzięki nim możliwy jest krok do przodu. Tak naprawdę obecnie jest tak dużo zespołów, że aby się przebić, trzeba mieć bardzo duże szczęście albo być bardzo oryginalnym i dobrym, bądź mieć znajomości w tzw. promocji, czyli mediach. Na to nie ma reguły, to jest loteria. To jest tak jak z każdym innym zawodem artystycznym, czy z cyrkiem. Cyrków też jest dużo, ale nie każdy do nich chodzi. Jeśli ktoś jest dobry, to prędzej czy później zostanie zauważony. Emocje oraz odbieranie muzyki jest bardzo podobne u większości ludzi, w związku z tym, zawsze trafi się ktoś, kto zainteresuje się danym zespołem i wystrzeli go wyżej. W naszym przypadku tak było. My zaczynaliśmy w latach 90, kiedy była duża nisza. Nie było tylu zespołów, nie było tylu możliwości. Żeby nagrać płytę, trzeba było podpisać kontrakt i wejść do studia, za które płaciła wytwórnia płytowa, bo było to strasznie drogie. Teraz płytę, tak naprawdę, można nagrać w domu, mając dobry pomysł i piosenki. Trzeba mieć dobre teksty i śpiewać po polsku. Zespoły polskie śpiewające po angielsku rzadko kiedy się przebijają.

Myslovitz również śpiewał po angielsku. Nie wrócicie do tego?

Próbowaliśmy robić karierę w Europie, śpiewając po angielsku. Mieliśmy wtedy po trzydzieści kilka lat, a teraz mamy po czterdzieści kilka, bliżej nam do 50-tki. W związku z tym nie ma już w nas takiej chęci do robienia kariery na dużą skalę. Żeby to się udało, trzeba spełnić kilka warunków. Przede wszystkim tam być. Kiedy ma się swoją rodzinę, to już nie jest takie łatwe. Na pewno życzę wszystkim młodym zespołom, które tak bardzo pragną i chcą robić karierę na zachodzie, żeby im się udało. Tak, jak mówię, kiedy ktoś chce zabłysnąć w Polsce, musi śpiewać po polsku i mieć dobre teksty.

Co po zakończeniu trasy plenerowej? Czy szykują się nowe projekty?

Generalnie cały czas poszukujemy wokalisty. Nie będę kłamał, Łukasz występuje z nami gościnnie do pewnego momentu i to się zakończy. On ma swój inny zespół, który prowadzi i jest tam mocno zaangażowany. Nie wiem czy będzie w stanie pociągnąć dwa zespoły i czy nie będzie to strzał w kolano… jeden wokalista w dwóch zespołach grających podobnie.

Mamy materiał na płytę, poza tekstami, które trzeba dopisać. Trzeba się wziąć za wydanie nowej płyty. Nie mamy jednak dużego ciśnienia, ponieważ trzeba to czuć. Nie można czegoś robić na siłę, bo wypada nagrać nową płytę, bo minęło 5 lat. Może minąć i 15 lat i dopiero wydamy płytę jak będziemy gotowi, kiedy stwierdzimy, że jest ktoś, kto ją zaśpiewa. Zespół Myslovitz jest starym zespołem i nasza czwórka, która pozostała po odejściu Artura, ten zespół prowadzi. To jest trzon zespołu, a wszystko co się oprócz tego dzieje, to jest coś nowego. Fajnie, żeby zakiełkowało i wgrało w nas, ale nie zawsze jest to łatwe. Wokalistę w naszym wieku fajnie śpiewającego, pasującego do naszej muzyki pewnie będzie trudno znaleźć, a młodzież trochę inaczej funkcjonuje i lubi wyfrunąć. My jesteśmy bardziej stabilni i tego szukamy. Stabilności.

Czy ostatnie zmiany coś Wam dały?

Tak naprawdę dały nam to, że koncerty, które były już zabukowane, kiedy jeszcze był Michał – odbyły się i będą odbywać. W tym sezonie zagraliśmy bardzo dużo koncertów. Michał był z nami 6 lat i bardzo wpasował się w ten zespół. Można powiedzieć, że jest to kawał czasu, ale rozstaliśmy się. Nasze drogi się rozeszły i żeby tego sezonu nie stracić, pracujemy z Łukaszem. Jesteśmy zespołem, który żyje z muzyki i nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie żeby nie grać. Pomimo tego, że gramy już długo i mamy prawa autorskie, z których również żyjemy, musimy cały czas grać koncerty. Żeby to robić, potrzebowaliśmy wokalisty i Łukasz nam w tym pomaga.

Jak się razem dogadujecie?

Generalnie bardzo luzacko, jest fajnie i przyjemnie, ale nie można powiedzieć tutaj o zażyłościach, dużej pracy w zespole. Tego nie ma, bo tak naprawdę ogrywamy stary materiał Myslovitz, który jest znany i lubiany. On go wykonuje, śpiewa go z nami i do tego wszystkiego ma podobny wokal do Artura. To też jest fajne. Kiedy szukaliśmy wokalisty po odejściu Artura, Łukasz był wśród wokalistów, którzy byli brani pod uwagę. Był to jednak inny Łukasz. Teraz bardziej wpasował się w ten biznes, ale już wtedy podobało mi się jak śpiewa. Tylko naszym kryterium było, aby nie szukać wokalisty podobnego do poprzedniego i on wtedy dużo stracił właśnie tym, że jego wokal był bardzo podobny. Być może to wszystko, by się inaczej ułożyło. Takie jest życie.

Czego Wam życzyć?

Zdrowia, wytrwałości, bo myślę, że chęć grania w nas zawsze pozostanie. I znalezienia tego wokalisty, który będzie chciał z nami pracować na stałe, być z nami długo, tak żeby nagrał przynajmniej 3 płyty. Niektórzy z nas zbliżają się do 50-tki na karku, w związku z tym, jak będziemy nagrywać płyty co 5 lat, nagramy jeszcze 3 płyty. To będzie super i wtedy zakończymy karierę… zobaczymy.

Jaka jest Twoja pasja poza muzyką?

Moją główną pasją jest muzyka i nagrywanie muzyki. Wydałem cztery solowe płyty, o których nikt oprócz fanów Myslovitz i Facebooka nie wie. Pierwsze trzy płyty zostały wydane przez duże wytwórnie, a czwartą płytę wydałem sam. Sam ją sprzedaję przez internet. Można ją kupić na allegro bądź kontaktując się ze mną bezpośrednio przez profil społecznościowy. To jest płyta w małym, kolekcjonerskim nakładzie, ale bardzo fajnie wydana. To jest pasja, którą poza zespołem Myslovitz i robieniem dla zespołu piosenek, robię. Wolę robić muzykę niż siedzieć na piwie. Lubię oglądać filmy sensacyjne, thrillery. Filmy artystyczne nie są dla mnie, nudzą mnie. Nie mówię, że kino artystyczne jest złe i nic nie wnosi, ale wolę kino akcji. Lubię filmy z Markiem Wahlbergiem. Uważam, że ten były muzyk, robi kino sensacyjne na poziomie. Nie znoszę filmów ze Stevenem Seagalem, ponieważ obecnie wszystkie są na jedno kopyto. Na początku były fajne, teraz to co się dzieje, to jest jedna wielka katastrofa. Sam się zapętlił, w tym momencie to jest Matrix. Komedie też są ok, ale muszą być naprawdę dobre. Najfajniejsze są te stare, kultowe np. „Czy leci z nami pilot?”. Nie twierdzę, że polskie filmy są złe, nie jestem jednak fanem polskiego kina artystycznego i współczesnych komedii.

Rozmawiała: Agnieszka Karpińska