Z wizytą u ambasadora

Edyta Borowicz – Czuchryta w lipcu przyjęła niecodzienne zaproszenie od ambasadora USA w Polsce. Jest pracownikiem lubartowskiego Centrum Zasobów Dydaktycznych dla nauczycieli języka angielskiego. Jak to się stało, że 4 lipca świętowała 235 rocznicę niepodległości Stanów Zjednoczonych Ameryki wśród elity świata dyplomatycznego?Poprosiliśmy ją, aby opowiedziała nam o tym…

Przyszło zaproszenie: spotkanie w ambasadzie, uroczysty bankiet, kameralne występy… Tak to wyglądało?

– Dokładniej, to było na zapleczu rezydencji ambasadora w Warszawie. Piękny ogród, mnóstwo gości. Rozpoznałam kilka znanych osób. Przez chwilę przed oczami przemknęła mi Kayah. Potem Ryszard Kalisz, Jacek Fedorowicz. Była bardzo duża grupa żołnierzy, którzy wrócili z misji w Afganistanie. Gości witał ambasador Lee Feinstein z żoną Elaine Monaghan.

Jacy oni są? Czuć ten dyplomatyczny dystans?

– Zupełnie nie. To młodzi ludzie, może dlatego stwarzają wrażenie takiej otwartości. Podeszli, przywitali się, byli bardzo sympatyczni. Od takich osób łapie się pozytywną energię. Muszę powiedzieć, że poznałam fenomenalnego człowieka. Mówię o panu ambasadorze. A jego żona, Elaine, jest zakochana w Polsce i w naszej kulturze. Ale zauważyła też, że wiele sfer życia jest powiązanych tutaj z polityką.

Wiedzieli, gdzie leży Lubartów? ………. czytajcie więcej w wydaniu papierowym Lubartowiaka

Rozmawiała Aleksandra Jędryszka