Trzy płyty Szalom Chełm do rozdania dla Czytelników „Lubartowiaka”

Zespół Szalom Chełm grający muzykę żydowską pojawił się na lubartowskiej scenie podczas Festiwalu Na ludową Nutę 7 września. Dla naszych Czytelników zostawił niespodziankę w postaci swojej płyty z autografem „Cały świat to jeden wielki Chełm”.

Do rozdania mamy ich trzy. Wystarczy przyjść do redakcji odpowiedzieć na pytanie: W jaki  programie muzycznym wystąpił zespół Szalom Chełm? Trzy pierwsze osoby, które udzielą poprawnej odpowiedzi, otrzymają płyty. Zapraszamy.

Poniżej rozmowa z Mariuszem Materą, wokalistą oraz założycielem zespołu Szalom Chełm

Skąd Twoje zainteresowanie kulturą żydowską? Gdy patrzę na Was na scenie czuję, że to, co robicie, to nie tylko muzyka, lecz ogromna pasja…

Kulturą żydowską interesowałem sie od dziecka.Uwielbiałem zadręczać moją kochaną babcię, która pamiętała przedwojenny Chełm doskonale. To ona opowiadała mi o Chełmie, który tętnił życiem, był barwny, pełen zapachów, różnych języków. To rozbudziło moją wyobraźnię, narodziła się tęsknota za tym Chełmem, który był taki fascynujący, głośny, inny od tego, który widziałem. Jak byłem w podstawówce, mój ojciec przywiózł mi z Warszawy Tomik Humoru Żydowskiego. Tam odkryłem cały rozdział o moim mieście. To jeszcze bardziej rozbudziło moją wyobraźnię. Później czytałem dużo Starego Testamentu. Chciałem mocno wyobrazić sobie jak mogły brzmieć psalmy śpiewane w originale przez Króla Dawida. I to wszystko składa się na zaciekawienie kulturą tego narodu, który był i którego nie ma. Chodziłem przez kirkut, który był w latach 70-tych zapuszczony, zarośnięty, Żydów już nie było wtedy w Chełmie.

Opowiedz o spotkaniu z 90-letnim Żydem Chaimem Laenderem, który mieszkał i wychowywał się w Chełmie przed wojną. To ważny epizod w Twoim życiu, który można powiedzieć – był natchnieniem, aby zrobić coś więcej…

Około roku 2005 poznałem staruszka, który przyjechał do Chełma (już nie żyje od paru lat). To on pokazał mi ten Chełm żydowski. Było to jakby odsłanianie zupełnie innego świata. Chciałem zrobić mu jakiś prezent. Dostał ode mnie starą przedwojenną menorę, zapewne należącą do którejś z rodzin żydowskich. W ciągu jednego dnia nauczyłem się piosenki po hebrajsku. Wzruszył się bardzo, od tamtej pory nawiązała się przyjaźń do tego stopnia, że dzwonił w święta z Izraela, aby złożyć życzenia i razem przez głośnomówiący śpiewaliśmy kolędy.  Robiłem tak samo, kiedy były święta żydowskie.Wkrótce zakiełkował pomysł, aby nagrać płytę. Moim marzeniem było, aby stała się ona pomostem pomiędzy obecnymi Chełmianami, a tymi, którzy mają korzenie chełmskie i są rozproszeni po całym świecie. Ważna jest też jej rola edukacyjna, czyli pokazanie kultury dawnych mieszkańców Chełma narodowości żydowskiej.

Mieliście okazję grać koncerty w Izraelu. Jak Was tam przyjęto?

Tak, w ubiegłym roku graliśmy koncerty w Izraelu. Przyjęto nas bardzo serdecznie, to było owocne doświadczenie.

Jako zespół łączy Was historia i muzyka. Opowiedz coś o członkach zespołu?

Wiedziałem od razu, że to będą oni. Kierowałem się tym, aby mieli do tego serce. Przykładowo kolega grający na skrzypcach jest gitarzystą rockowym.Występujemy razem w innym projekcie – rockowym pt. Rdza. Żeby to, co chcemy przekazać, było wiarygodne, trzeba włożyć samego siebie, trzeba chcieć coś przez to powiedzieć.

Jesteś też rockmenem, jak się przed chwilą dowiedziałam. Może opowiedz coś o tym..

Mam kilka muzycznych twarzy. Jedną z nich jest zespół rockowy „Rdza”. Powstał on w ogólniaku, przetrwał10 lat. Zeszliśmy sie kilka lat temu jako starsi dojrzali, siwiejący panowie. Nas to cieszy i bawi. Wydaliśmy płytę hardrockową z naszymi kawałkami, których kiedyś nie wydaliśmy.

Jak podoba Ci się charakter dzisiejszej imprezy polegającej na integracji kapel ludowych z różnych stron?

To wspaniałe, sama idea festiwalu, idea prezentowania muzyki folkowej to coś niezwykłego. To też działania edukacyjne. Muzyka jednoczy ludzi, nawet w najtrudniejszych czasach muzyka podnosiła na duchu. Jeśli robicie tu takie imprezy, to ja wierzę, że wcześniej czy później wyda to bardzo dobre owoce. Obserwuję Lubartów na tym polu i widzę, jak wartościowe rzeczy tu się dzieją.

Zostaliście też bohaterami programu muzycznego „Mam talent”. Jakie to było dla was doświadczenie?

Takie programy mają dużą siłę nośną i promocyjną. Chodziło mi o coś więcej niż tylko dać sławę zespołowi, chciałem pokazać nasze miasto, zapromować je. Były bardzo pozytywne oddźwięki z całej Polski.

Rozmawiała: Katarzyna Wójcik

fot. KW