Ten cud ma na imię Julka
O tej dziewczynce usłyszała cała Polska. Małą ambasadorką Lubartowa została wtedy, kiedy usłyszał o niej świat. To za sprawą listu napisanego z wiarą i nadzieją na pomoc. Dorota Piskorska, mama Julki, poprosiła w nim o wstawiennictwo Ojca Świętego. I stał się cud…
– Czy wiecie już wszyscy, że termin operacji jest wyznaczony na 27 maja? – pytaniem rozpoczęła spotkanie Małgorzata Kanar. Julkowa wolontariuszka – tak można w pieszczotliwym skrócie określić kogoś zaangażowanego w pomoc małej mieszkance Lubartowa, która czeka na operację w Stanach Zjednoczonych.
To było 19 lutego. Tego dnia w niedużej salce Lubartowskiego Ośrodka Kultury spotkali się przyjaciele Julki. – W tej chwili na koncie jest 1 mln i 70 tysięcy złotych – podsumowała Marzena Łukasiewicz. – Brakuje nam jeszcze znacznej kwoty do jednego miliona i 250 tys. złotych. Tyle potrzeba na operację.
Dzień, kiedy wszyscy
dowiedzieli się o cudzie
Wśród zebranych na spotkaniu może było kilka takich osób, które już wiedziały, że zdarzył się cud. Wiedziały, że Julka ma już wystarczającą ilość pieniędzy na operację. Ale trzymały przysłowiowy język za zębami. Bo przecież tak dobra nowina musiała być przekazana w wyjątkowy sposób. Dlatego w drodze do Lubartowa był już Wiesław Kosicki, dyrektor Caritas Archidiecezji Lubelskiej. Jak z eucharystią jechał, aby przekazać bardzo ważną wiadomość…
Ciągłe odliczanie
Lubartowianie pamiętają to odliczanie brakujących kwot. Jak dojść do magicznej sumy jednego miliona złotych? Na początku kilkaset, później kilka tysięcy i tak stopniowo suma rosła. A wszyscy przecierali oczy ze zdumienia. Jak to możliwe, że tyle pieniędzy w takim małym mieście można zebrać?
– Kochani! Na koncie mamy już 200 tysięcy złotych. Bardzo dziękujemy za pomoc wszystkim ludziom wielkiego serca – na takie wpisy Doroty Piskorskiej czekają odtąd internauci, licząc że suma będzie coraz większa i większa. Zaglądają na facebookowy profil Julki w poszukiwaniu kolejnych wiadomości. Liczba zaglądających rośnie…
Na początku były kiermasze
W Szkole Podstawowej nr 3 w Lubartowie uczą się siostry Julki. To tutaj wszystko się zaczęło. Ruszyła cała machina pomocy. Głównym „motorniczym” została Marzena Łukasiewicz.
– Najgorszy problem jest z dolarem. Wszystko zależy od tego, jak dolar stoi, więc kwota, którą mamy, nie może być określona jako ostateczna – martwiła się pani Marzena na wspomnianym spotkaniu Julkowych wolontariuszy.
– Robiliśmy kiermasze i licytacje oraz rozmaite zbiórki pieniężne – wspominała. – Ostatnio, kiedy nie działo się nic większego w Lubartowie, wyszliśmy nawet poza miasto. Byliśmy na meczu koszykówki w Lublinie, na meczu piłki ręcznej w Puławach. Zdobyliśmy do wylicytowania koszulkę piłkarzy ręcznych, piłkę z autografami.
Koszulka Azotów Puławy z autografami m.in. reprezentantów Polski, brązowych medalistów mistrzostw świata w Katarze, „poszła” za 170 zł. Piłka z autografami piłkarzy Orlen Wisła Płock – za 150 zł. Tym podobnych przedmiotów, które pomogły Juleczce, była niezliczona ilość.
Cały Lubartów pomaga
Dwie pierwsze, duże imprezy, na których zbierano pieniądze dla Julki, zorganizowało Stowarzyszenie „Alwernia” działające przy Klasztorze Braci Kapucynów w Lubartowie. To był Bieg „Pokój i Dobro” podczas Kapucynaliów oraz Półmaraton Lubartowski, za którym stał cały zastęp wolontariuszy pod wodzą Marcina Sochy. Wtedy też Caritas Archidiecezji Lubelskiej zorganizował bieg sponsorowany.
W pomoc dziewczynce zaangażował się nawet samorząd Miasta Lubartów. Podczas miejskiego Annowania, czyli lubartowskiego Zlotu Anek, przed publicznością wystąpił Stanisław Soyka. Wolontariusze zbierali pieniądze do puszek. Zdjęcie Julki z gwiazdą wieczoru obiegło później Polskę. Z dnia na dzień stało się takie normalne to, że naszą lubartowiankę pokazują w ogólnopolskich stacjach telewizyjnych.
Dzwonią, dzwonią puszki
Utarło się też, że na wszystkich imprezach w Lubartowie wolontariusze zbierają pieniądze dla Julki. Na przykład podczas Rock Alert Festiwalu, kiedy wystąpił zespół Luxtorpeda. Wtedy Hans, fenomenalny muzyk, stanął na scenie z puszką i nie było osoby pod sceną, która nie wrzuciłaby pieniędzy. Grupa wolontariuszy zorganizowana przez Edytę Lewtak zbierała pieniądze przez całe popołudnie i wieczór.
– Przed festiwalem poprosiłam jurora, Mietka Jureckiego, aby przekazał coś na aukcję dla Julki – wspomina Małgorzata Gryglicka-Szczepaniak, dyrektor Lubartowskiego Ośrodka Kultury.
– Podarował swoją złotą płytę, którą dostała Budka Suflera za krążek „Cisza”. W internetowej aukcji zorganizowanej przez Dwutygodnik Lubartowiak wzięło udział kilkanaście osób. Ostatecznie Mietek Jurecki wykupił swoją własną płytę i powiedział mi tak: A teraz wystaw ją jeszcze raz, niech dziewczynka na tym skorzysta.
Dla każdego coś dobrego
Wiele osób prywatnych wymyślało przeróżne formy pomocy. Jak Arek Borzęcki, który zorganizował koncert kolęd. Oto okazało się, że dzięki Julce każdy odnajduje dla siebie coś dobrego. Znowu taki cud.– Okazało się, że młodzież mamy uczynną, zdolną, umuzykalnioną – wylicza zastępca burmistrza miasta, Radosław Szumiec, który był na tym koncercie. Przyznał, że pierwszy raz w życiu słuchał kolęd w wykonaniu rockowym.
Jednym z wielu organizatorów Festiwalu Smaku, na którym także zbierano pieniądze dla Julki, był lubartowski przedsiębiorca Marek
Polichańczuk. – Wtedy pojawił się fajny pomysł, żeby wszystkim osobom, które w jakikolwiek sposób zaangażowały się w pomoc Julce, wręczać wielkie serca w ramach podziękowania. Sam mam takie serce. Fajnie się na nim śpi – śmieje się.
Najważniejsze, że to dla Julki
– Był maraton pływacki dla Julki zorganizowany przez Miasto Lubartów, MOSiR i Klub Pływacki Skalar – wylicza wolontariuszka Karolina Szumiec. W listopadzie był nawet charytatywny bal. Aukcję poprowadziła wtedy Marta Migal, dyrektor Społecznej Szkoły Muzycznej w Lubartowie.
– Było fantastycznie – wspomina dziś. – Pamiętasz, jak chcieliśmy zorganizować jeszcze jeden bal, wiosenny? – pyta z uśmiechem wolontariuszkę, Małgorzatę Mazurek-Filip.
Portret Julki na aukcję wykonała Małgorzata Wronowska, artysta plastyk. Wszyscy zachwycali się zaproszeniem na bal wykonanym przez Edytę Weremczuk. – To taki maleńki gest na rzecz Julki Piskorskiej – skromnie mówi dzisiaj artystka pracująca na co dzień w Powiatowym Młodzieżowym Domu Kultury, kolejnej instytucji, która włączyła się w organizację imprez dla małej lubartowianki.
Takich małych – wielkich dzieł dla Julki pojawiło się jeszcze kilka. Wśród nich jest znak łączący wszystkie julkowe działania. Logo powstało w studiu DePro Arkadiusza Dereckiego. – Nie spodziewaliśmy się, że to logo będzie firmowało wszystkie akcje. Jest w bardzo ciepłych, dziecięcych kolorach. Najważniejsze, że to logo jest dla Julki – mówi Danuta Derecka.
– Sytuacja Julki pozwoliła mi zrozumieć ważną rzecz: Mam czworo dzieci i wiem, ile tak naprawdę warte są ich nogi. Wspólnie rozmawialiśmy w domu na ten temat. Dostajemy w życiu rzeczy tak normalne dla nas i naturalne, natomiast inni potrzebują wsparcia.
Edyta Weremczuk
W pomoc Julce wielokrotnie włączało się Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom „Niech się serce obudzi” im. Jana Pawła II w Lubartowie, które ma dziś pod swoją opieką dokładnie 158 podopiecznych.
– To są często działania, które nie wymagają nagłośnienia – tłumaczy prezes Justyna Wereszczyńska. – Przecież gdybyśmy popatrzyli na siebie, to każdy ma jakąś swoją cegiełkę. Tego nie da się zmierzyć – większa, czy mniejsza. Każda inna. Bardzo dobrze, że inna, ponieważ dzięki temu to wszystko tworzy coś pięknego i barwnego. Dwa tygodnie temu, podczas jubileuszowej gali Angelus na Zamku w Lublinie była aukcja obrazów na rzecz Julki. Poprowadził ją sam szef Galerii Wirydarz Piotr Zieliński. Wynik aukcji to ponad 10 tysięcy złotych dla małej Julki z Lubartowa.
Wśród artystów, którzy przekazali swoje dzieła, pojawił się lubartowianin Rafał Eret. Ze zdumieniem znów lepiej zauważamy, jakich niezwykłych ludzi ma Lubartów. Kolejny cud!
Nie ustają w pomocy
Na list Doroty Piskorskiej Papież Franciszek odpowiedział w zdumiewający sposób, którego nikt się nie spodziewał. Wpłacił pieniądze dla Julki na konto Caritas. Tej sumy, wciąż brakującej, w jednej chwili przestało brakować. Tego dnia, kiedy wszyscy dowiedzieli się o najważniejszym cudzie, w domu Państwa Piskorskich było prawdziwe święto. Ksiądz Wiesław Kosicki, dyrektor Caritas Archidiecezji Lubelskiej, dotarł z dobrą nowiną. Przekazał ją w obecności kamer regionalnej TVP, co dziś nie wydaje się nikomu działaniem na pokaz. Nikt nie widzi w tym zbędnego show. Czasem po prostu w cud trudno uwierzyć i wtedy przydają się media, które tak rzadko przekazują tak dobre wiadomości.
A Julkowi wolontariusze nie ustają w pomocy. Pojadą z puszkami na mecz Górnika Łęczna. To będzie 20 marca, czyli już niedługo. Doskonale wiedzą, że dziewczynkę czeka po operacji kosztowna i długotrwała rehabilitacja. Nie zostawią jej
samej.
Aleksandra Jędryszka