Chce pokazać Lubartów światu w teledysku. Rozmowa z artystką Joanną Pszczołą

Najbardziej urokliwe zakątki Lubartowa i okolic zobaczymy w najnowszym teledysku Joanny Pszczoły (JoBee Project). Artystka od 2003 roku mieszka w Belgii, ale pochodzi z Lubartowa. Jak zapowiada – będzie to sentymentalny powrót do korzeni. Klip ma ukazać się już we wrześniu wraz z nową płytą „Początek”.

fot. Radosław Czarnecki

Skąd pomysł nagrania teledysku tutaj w Lubartowie, skąd potrzeba powrotu do korzeni? Bo tutaj spędziłaś dużą część swojego życia…
Joanna Pszczoła: Teledysk jest do utworu „Amber Tears” („Bursztynowe Łzy”), tekst powstał w ubiegłym roku. Podczas jego tworzenia niekoniecznie siedziałam nad Wieprzem czy w parku. To nie był zamysł wyreżyserowany. Dopiero później po nagraniu stopniowo coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, że pasują mi do tego utworu tutejsze obrazy. Za każdym razem jak tutaj bywałam, ciągnęło mnie tu coraz bardziej. Chciałam przejść się po polach, odwiedzać te miejsca, gdzie często kiedyś bywałam. Dużą część życia spędziłam w Lubartowie, prawie całe dzieciństwo, lata licealne, wyjechałam dopiero w 2003 roku. Pojawiła się realna wizja, że ten obraz musi być nagrany tutaj. Spojrzałam na tekst i nagle mnie olśniło. W tekście jest mowa, że jak wyjeżdżam – nie wyjeżdżam na długo, zaraz wracam…

 Czy możesz na daną chwilę zdradzić „rąbek” koncepcji teledysku?
Joanna Pszczoła: Za dużo nie chcemy zdradzać. Mogę powiedzieć, że wychodzi na początku września w moje urodziny, wtedy też wyjdzie moja trzecia  płyta zatytułowana „Początek”. W teledysku jest ewidentnie gra tradycji, przeszłości i historii, korzeni dosłownie i w przenośni z przyszłością. Ale też z teraźniejszością i tym, gdzie jestem teraz i jaką teraz tworzę muzykę.  Nowa płyta, projekt jako nowy początek. Mimo że jest to trzecia płyta, czuję, że jest to „new beginning”.

Jakie obrazy Lubartowa i regionu zobaczymy?
Joanna Pszczoła: Na pewno obrazy naszego pięknego miasta, dużo natury. Na pewno Kozłówka i pałac.

To duża promocja dla nas…
Joanna Pszczoła: Absolutnie. A czemu nie? Pojawia się duma, jak tu jest pięknie, jak piękna jest nasza rzeka, park i miasto. Chcemy pokazać to światu.

Jak wspominasz te czasy w Lubartowie, jeśli chodzi o śpiewanie? Chodziłaś  tu na lekcje śpiewu do jakiegoś domu kultury czy w inne miejsce?
Joanna Pszczoła: Rozpoczęłam właśnie próby nawiązania kontaktu z moją panią profesor Sawą, nauczycielką od muzyki w SP3. To ona mnie odkryła i zrobiła ze mnie gwiazdę w szkole. To było przepiękne, ona dała mi dosłownie skrzydła. Pamiętam, że stworzyła zespół szkolny i z chłopakami zaczęliśmy grać na apelach, imprezach szkolnych, jeździliśmy na przesłuchania do  Lublina. Później chodziłam na zajęcia do Młodzieżowego Domu Kultury.

Dlaczego wyjechałaś z kraju?
Joanna Pszczoła: Jechałam tylko na wakacje do pracy do Belgii. Tak mnie ta zagranica wciągnęła, że zostałam…

Czym się tam zajmujesz?
Joanna Pszczoła: Zajmuję się śpiewaniem i prowadzę zajęcia ze śpiewu – Śpiewaj z Pszczołą – Sing with Joe Bee. Pracuję z młodymi artystami, uczę też dorosłych. Szkoła istnieje już ponad rok i bardzo szybko się rozwija.

Opowiedz coś o swoim dorobku artystycznym?
Joanna Pszczoła: Moja pierwsza płyta wyszła w 2011 roku, została wydana w Belgii. Był to krążek typowo jazzowo-popowy. Wtedy w Polsce nie byłam jeszcze znana. Później zaczęłam przyjeżdżać tutaj i zdobywać nagrody na różnych festiwalach i konkursach. To mi dało „kopa” i inspirację, żeby w Polsce też próbować i pokazywać się. Później był udział w „Voice of Poland”, „Must be the music”, „Szansie na sukces”. Moja druga płyta wyszła z „Agorą”-  naszym polskim wydawnictwem w 2016 roku. W empiku leży na półce z muzyką alternatywną. Teraz szykuje się trzecia płyta, która jak wspomniałam już, wyjdzie we wrześniu.

Jak ją zakwalifikować, jeśli chodzi o gatunek?
Joanna Pszczoła: Absolutnie alternatywa. Mam dużo głosów od dziennikarzy muzycznych, że słyszą tu  Bjork, która była dla mnie ogromną inspiracją, ale nie tylko… Można powiedzieć, że to elektroniczny pop, dużo elektroniki, syntezatory.

Rozmiawiała: Katarzyna Wójcik

Podczas tworzenia teledysku 20 maja 

fot. Radosław Czarnecki

 

 

 

fot. Radosław Czarnecki
fot. Piotr Marchlewski