„Inspirowały mnie piosenki, książki, ciekawe miejsca czy wypatrzeni w tłumie ludzie”- rozmowa z Marią Biernacką – Drabik

Lubartów ma swoją kryminalną pisarkę. Jest nią polonistka Maria Biernacka – Drabik. Jej powieść „Za żywopłotem” to historia, w której „wybitny inżynier, genialny przedsiębiorca i współwłaściciel świetnie prosperującej firmy trafia za kratki oskarżony o zamordowanie przyjaciela. Twierdzi, że jest niewinny. Kiedy po piętnastu latach wychodzi na wolność, ma tylko jeden cel – znaleźć prawdziwego mordercę i na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość.”

Autorka w rozmowie z nami wyznała, że najtrudniejsze podczas tworzenia było znalezienie czasu.

– U mnie praca zawsze wygrywa z pisaniem – mówiła. Jednak mimo wszystko wytrwała przy swoim, książka „Za żywopłotem” zbiera setki pozytywnych recenzji czytelników z całej Polski….

ROZMOWA:

Czy marzyła Pani o pisaniu od dziecka?

Maria Biernacka – Drabik: Nie. Moje największe dziecięce marzenie spełniło się z chwilą podpisania umowy o pracę. Zawsze chciałam być nauczycielką i udało się. Od wielu lat uczę języka polskiego i naprawdę lubię swoją pracę, co pokazuje, że marzenia naprawdę mają moc.

Na podstawie Pani scenariuszy powstało mnóstwo rozmaitych form scenicznych, które były wystawiane w naszym mieście. Skąd zainteresowanie tą formą pisania?

Maria Biernacka – Drabik: Ogromną frajdę od zawsze sprawiał mi tworzony z młodzieżą teatr, dlatego pisałam scenariusze. Raz były one inspirowane literaturą, innym razem tworzyłam je od podstaw. W trakcie prób nanosiliśmy poprawki i bawiliśmy się tym, co udawało się stworzyć. I tak jest nadal. Taka praca wymaga od wszystkich ogromnego wysiłku, ale radość ze zrealizowanego spektaklu, emocje, poczucie wspólnego sukcesu – to zawsze tak cudownie napędza do działania, że chce się więcej i więcej. To praca, która niesamowicie integruje i pozwala uczyć się od siebie wzajemnie.

Kiedy okazało się, że Pani wyobraźnia domaga się powieści, która ujrzy światło dzienne?

Maria Biernacka – Drabik: Kilka lat temu zaczęłam pisać powieść. Nie myślałam wtedy o tym, że kiedyś pojawi się w księgarniach. Po prostu chciałam napisać coś dłuższego niż opowiadania, których wcześniej trochę powstało. I dałam sobie do tego prawo. A ponieważ pewną historię nosiłam w sobie od jakiegoś czasu, trzeba było tylko zacząć. Gdy pojawił się Miłosz, odłożyłam ten pierwszy projekt i dałam się ponieść jego historii. Teraz po wydaniu „Za żywopłotem” przez Wydawnictwo Muza S.A, wróciłam do tej pierwszej opowieści. To ona zaprząta obecnie moją głowę i domaga się aktywnej wyobraźni.

„Za żywopłotem” to kryminał, książka detektywistyczna?

Maria Biernacka – Drabik: Wątek kryminalny jest osią konstrukcyjną tej historii. Determinuje życie bohaterów, skłania do działania. Ale dochodzenie do prawdy, powrót Miłosza do normalnego życia splata się z dramatyczną przeszłością, traumami, trudnymi wyborami. I nie dotyczy to tylko głównego bohatera. Okazuje się, że ofiar wydarzeń sprzed lat jest znacznie więcej. Nie wszystko też jest takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Tam, gdzie widzimy zło, ukrywa się dobro i na odwrót. Dlatego tak ważna jest w tej książce warstwa psychologiczna.

Skąd pomysł na motyw niewinnie skazanego? Jak i kiedy wymyśliła Pani Miłosza Zdebskiego?

Maria Biernacka – Drabik: Ten pomysł po prostu do mnie przyszedł. Miłosz pojawił się w mojej wyobraźni jako ten, który właśnie wyszedł z więzienia. Od razu wiedziałam, co się wydarzyło kilkanaście lat wcześniej i jak skończy się ta historia. „Narodziny” Miłosza to przełom 2016 i 2017 roku. Stąd umiejscowienie akcji w 2016.

Czy zanim osadziła Pani bohatera w akcji odwiedzała Pani te miejsca, gdzie toczy się akcja?

Maria Biernacka – Drabik: Tak. Wielokrotnie jeździłam w poszukiwaniu inspiracji do Krakowa, szukałam konkretnych przestrzeni, fotografowałam, a potem korzystałam z tych zgromadzonych materiałów. Byłam też kilka razy we Włodawie, a nawet w Bieszczadach, choć znam je bardzo dobrze. To nie oznacza oczywiście, że każde miejsce opisane w książce w stu procentach odzwierciedla rzeczywistość, ale w wielu przypadkach to niemal wierny opis istniejących uliczek, kamienic, ścieżek, szlaków.

Czy w książce znajdziemy jakieś odniesienia do naszego miasta?

Maria Biernacka – Drabik: Poza informacją odnoszącą się wprost do Lubartowa, jest też pewne miejsce, które „przeniosłam” do Krakowa właśnie z naszego miasta. Nie zdradzę na razie, o które miejsce chodzi. Może ktoś je rozpozna?

Inspiracją do napisania jednej ze scen książki było spotkanie z pewnym mężczyzną z butelką taniego wina w jednym z krakowskich sklepów… Może Pani powiedzieć o tym coś więcej? Czy inne sceny budowała Pani na podstawie podobnych doświadczeń, czy sięgała Pani do głębin swojej wyobraźni?

Maria Biernacka – Drabik: Ta wspomniana przez Panią historia stała się inspiracją do stworzenia jednego z bohaterów. Spotkanie pokazało mi, jak ważne jest, byśmy nie odbierali świata stereotypowo, byśmy nie oceniali ludzi po pozorach. Najwyraźniej dla spotkanego przeze mnie mężczyzny było to równie ważne. Całą historię zamieściłam na fanpage’u (Maria Biernacka-Drabik Śladami wyobraźni). Jeśli macie Państwo ochotę, zapraszam do jej przeczytania.

Opowieść o Miłoszu Zdebskim to wytwór mojej wyobraźni podsycanej inspiracjami, których wokół mnóstwo. Trzeba je tylko zauważyć, usłyszeć, zrozumieć. Wśród moich były piosenki, książki, ciekawe miejsca czy wypatrzeni w tłumie ludzie. Inspiracje są wszędzie, a to, czy staną się naszymi, zależy tylko od nas samych.

Jakie ma Pani inne pasje?

Maria Biernacka – Drabik: Uwielbiam Bieszczady. Są nieodłączną częścią mojego życia. Wracam w nie zawsze z sentymentem i przekonaniem, że nigdzie nie jest piękniej. One dają siłę do życia, pozwalają nabrać dystansu do świata. Tak. Bieszczady to jedna z moich pasji. Miłosz Zdebski odziedziczył ją po mnie.

„Trudno uwierzyć, że wytrwałam przy swoim i skończyłam tę powieść”- to Pani słowa. Co było najtrudniejsze podczas pisania?

Maria Biernacka – Drabik: Najtrudniejsze było znalezienie czasu, bo u mnie praca zawsze wygrywa z pisaniem. Tymczasem ono wymaga regularności. Ja mam z nią olbrzymi kłopot, a to zwiększa ryzyko rezygnacji. Mnie jednak udało się wytrwać przy swoim. Mimo rozciągnięcia całego procesu w czasie dokończyłam tę książkę i sprawiłam tym sobie, a mam nadzieję, że również innym, ogromną radość.

Rozmawiała: Katarzyna Wójcik

foto: Marcin Socha

Tak było podczas spotkania autorskiego, jakie zorganizowała biblioteka miejska