Jak wspominają święta lubartowscy seniorzy

W Wiligię od rana chłopcy w różnym wieku chodzili do domów i winszowali, otrzymując za to niewielkie datki, co było lubartowskim zwyczajem – wspomina Wojciech Charliński. Frajdą dla dzieci była rozsypana na podłodze słoma, a postrachem koza na kiju – opowiadają panie z Klubu Senior +.


O dawne zwyczaje i tradycje związane ze świętami Bożego Narodzenia zapytaliśmy lubartowskich seniorów. – Chodź świat jest inny, trzeba pamiętać o przeszłości – przekonuje Wojciech Charliński, lubartowski regionalista, który o lubartowskich tradycjach związanych z grudniowymi świętami pisze w swojej książce. – Chłopcy chodzili do różnych domów, śpiewając na wstępie kolędę, później następowało inscenizowane widowisko z udziałem przebranych za dziada, Żyda i innych – opowiada.
Smak wyjętych z kieszeni ciastek po pasterce pamięta Urszula Krupa. – U nas na wsi nie wolno było jeść przed Wigilią. Wszystko było schowane z wyłącznym przeznaczeniem tylko na święta. Ciastka były najsmaczniejsze te wyjęte z kieszeni po pasterce. Wszystkie wigilijne potrawy pozostawały na stole i czekały na kolejny dzień. W Boże Narodzenie nie wolno było nic sprzątać, ani zmywać, ani butów czyścić. Z potraw do tej pory gotuję ryż z miodem. – U nas przynosiło się do domu powrósła ze słomy i tymi wiązkami skręconych źdźbeł trawy lub zboża wiązało się dziewczyny. Potem tata wychodził do sadu i tymi powrósłami wiązał drzewa – wspomina Maria Furtak. – Sprawdzano także, które zboże pod obrusem się wykruszyło, czy proso czy owies. Miało to dać wiedzę, co obrodzi w danym roku. Było biedniej, nie było karpia w galarecie, ryby po grecku, pamiętam groch z olejem, kaszę gryczaną z olejem, kapustę z grochem – dodaje.
Zwyczaj rozkładania słomy na podłodze pamięta Honorata Turowska. – Jako dzieci mieliśmy z tego niezłą uciechę. Do tej pory pamiętam ten zapach – mówi.
Grażyna Marczak wspomina charakterystyczną kozę na kiju z kłapiącą paszczą, która chodziła razem z kolędnikami. – Dla mnie jako 7–letniej dziewczynki była przerażająca i napastliwa, razem z innymi dziećmi chowaliśmy się pod stół – opowiada.
Michał Bednarz zwraca uwagę, że te rozmaite zwyczaje świąteczne dotyczyły głównie ludzi biednych, którzy marzyli o polepszeniu bytu. – Te zabobony, wierzenia pomagały ludziom przetrwać, pojawiało się myślenie magiczne – mówi psycholog Karolina Sobot – Kasperska, prowadząca zajęcia w Klubie Senior+.
Katarzyna Wójcik