NIEPOKORNIE POKORNY – cz. III

Rok Błogosławionego Ojca Honorata Koźmińskiego

ZBUNTOWANY STUDENT

W jesienny dzień 16 października 1829 r. urodził się Florentyn Wacław Jan Stefan Koźmiński, czyli bł. Honorat. Dwa dni po urodzeniu rodzice przynieśli dziecko do kościoła parafialnego św. Anny, aby ochrzcić je w obecności czworga rodziców chrzestnych. Zachował się piękny akt chrztu w księdze parafialnej, opisujący to wydarzenie. Młody Wacław, rodzice używali na co dzień drugiego imienia synka, dorastał w bardzo rodzinnej atmosferze. Zadbany dom, wychowanie przez bogobojnych rodziców, posługa przy ołtarzu w roli ministranta, do której przygotowywał Wacława jego ojciec chrzestny ks. Bartłomiej Radziszewski, proboszcz bialski, dały Wacławowi dobry fundament wiary i moralności. Pierwsze lata nauki w szkole Obwodowej ujawnią jego systematyczność i karność. Te cechy będą mu wielką pomocą przez całe życie.

W 1840 r. Stefan Koźmiński przeniósł się z całą rodziną do Włocławka. Tam pełnił funkcję architekta obwodu kujawskiego. Aleksander i Wacław wyjechali do Płocka, gdzie rozpoczęli naukę w gimnazjum, mieszkając na stancji. Nic nie zapowiadało wówczas burzy, która miała nastąpić w życiu Wacława. W 1844 r. ukończył gimnazjum i rozpoczął studia w Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie, idąc w ślady ojca. Wydział budownictwa miał przygotować Wacława do zawodu architekta. Zdolny młodzieniec przeżywał jednak wewnętrzną rozterkę. Sam wspominał, że jej przyczyną były namowy kolegów szkolnych. Skutkiem tego kryzysu stracił wiarę. Zaniedbanie praktyk religijnych takich jak udział w Mszy św. niedzielnej, nieprzestrzeganie postów w piątki, bluźnierstwa, a nawet odciąganie innych od wiary i kościoła stały się jego dniem powszednim. W 1845 r. zmarł mu ojciec, a wiosną 1846 r. Wacław został uwięziony w areszcie śledczym czyli w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, jako jeden z podejrzanych o próbę zorganizowania spisku przeciw carskiej władzy. To wszystko jeszcze bardziej spotęgowało jego bunt. Zamiast pokornej modlitwy z jego ust wydobywał się często wyrzut: „To Tyś jest Bóg?”. Paradoksalnie, oskarżał o wszystkie swoje nieszczęścia Boga, w którego nie wierzył. Miał wówczas niespełna 17 lat, a więc wszelkie prawa do młodzieńczych wybryków. Uwięzienie, ogromne osamotnienie, przesłuchania, a także ciężka choroba, na którą zapadł w Cytadeli, nie przyniosły nawrócenia do Boga. Jedyną osobą, która wspierała zbuntowanego studenta była matka. Aleksandra przyjechała do Warszawy, zamieszkała u swojego rodzonego brata Hieronima i na warszawskiej starówce w kościele popaulińskim spędzała długie godziny, modląc się przez obrazem Matki Bożej o nawrócenie i uwolnienie syna.

W dzień Wniebowzięcia 15 sierpnia 1846 r. Wacław otrzymał ogromną łaskę, o której napisał w Notatniku duchowym po wielu latach: Gdym był w grzechach, żyjąc bez wiary i bez pamięci na Boga, dobroć Boska póty mnie nawiedzała różnymi krzyżami, jako to stratą Ojca, wielkimi zawodami na świecie, niedostatkiem, a w końcu więzieniem i ciężką chorobą, aż w końcu nakłoniłem moje serce na głos Jego. Cóż by się ze mną było stało, gdybym był umarł wtedy, jak się spodziewano, byłbym teraz w piekle potępiony na wieki!… Modlitwa matki mojej ziemskiej i opieka Matki mojej niebieskiej, tamtej objawiona, ocaliły mnie. Uzdrawiając mnie Pan Bóg cudownie, uzdrowił jeszcze cudowniej duszę moją; wyprowadzając mnie z więzienia, wywiódł razem ze straszniejszej niewoli szatańskiej i z piekła duszę wybawił. Po nawróceniu Wacław przesiedział w areszcie jeszcze kilka miesięcy. Był już jednak innym człowiekiem. Bunt ustąpił gorącej wierze, która będzie mu towarzyszyć przez całe życie. W ten sposób niewierny młodzieniec powrócił do Boga i Kościoła.

 Po uwolnieniu z Cytadeli, ponieważ nie było żadnych podstaw, ani dowodów w związku ze stawianymi mu zarzutami, Wacław wrócił do Włocławka, a potem na studia w Warszawie. Zamieszkał tam niedaleko kościoła kapucynów, do których zaprowadził go jego współlokator Jan Drewaczyński, późniejszy znany malarz dominikański. Rok 1847 był ogłoszony w Kościele katolickim jako jubileuszowy. Wacław skorzystał z jubileuszowej spowiedzi u o. Prokopa Leszczyńskiego, w kościele kapucynów przy ulicy Miodowej. Stare mury klasztoru i surowość życia zakonników były odpowiedzią na jego pragnienie zadośćuczynienia Bogu za grzech niewiary. Postanowił to uczynić przyjmując kapucyński habit.

klasztor-na-miodowej
W XIX w. klasztor warszawski był promieniejącym ośrodkiem duszpasterskim. Działali tutaj wybitni kaznodzieje, spowiednicy i animatorzy grup religijnych: o. Prokop Leszczyński, o. Leander Lendzian, o. Bronisław Lewandowski, a przede wszystkim bł. Honorat Koźmiński. /źródło: kapucyni.warszawa.pl

Przedziwne są drogi Boga, który nigdy nie rezygnuje z zagubionych owieczek, ale je przyprowadza do siebie, aby odzyskały prawdziwe życie. Wychowanie rodziców i ich wiara nie dały gwarancji wytrwania przy Bożych wartościach, zaś ciemności ateizmu pokazały Wacławowi, że nie znajdzie w nim szczęścia, ani odpowiedzi na trudne życiowe pytania. Może to uczynić tylko Bóg, którego poznał w chwili, gdy wszystkie inne nadzieje zawiodły. Przyszedł czas, aby rozpocząć nową drogę – błogosławionego Honorata.

Jakie były początki w Zakonie kapucynów i jak trafił do Lubartowa? O tym w następnej części.

opracował: br. Grzegorz Filipiuk OFMCap