Prezes PEC: Telewizja Kanał S mija się z prawdą

W materiale telewizji spółdzielczej Kanał S podano szereg nieprawdziwych i niesprawdzonych informacji – uważa Lech Kliza, prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Lubartowie. Chodzi o sprawę konfliktu sądowego, jaki toczył się między przedsiębiorstwem, a jego byłym prezesem Andrzejem Kardaszem. Wyrok w tej sprawie zapadł 15 marca.

Konflikt sądowy między Przedsiębiorstwem Energetyki Cieplnej, a jego byłym prezesem Andrzejem Kardaszem toczył się w Sądzie Okręgowym w Lublinie.

Kwestią sporną było odwołanie Kardasza ze stanowiska przez Radę Nadzorczą PEC. Według niej powodem jego zwolnienia były złe wyniki finansowe spółki. Były prezes założył sprawę w sądzie, bo nie zgodził się z decyzją rady. Wyrok w tej sprawie zapadł 15 marca. Jak informuje Magdalena Dobosz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Lublinie sąd oddalił powództwo Andrzeja Kardasza. Ponadto były prezes jest zobowiązany do wpłaty prawie 5,5 tys. zł na rzecz PEC z tytułu zwrotu kosztów procesu. Wyrok nie jest prawomocny.

Jeszcze przed rozstrzygnięciem sprawy temat kilkakrotnie podejmowała spółdzielcza telewizja Kanał S. Prezes Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej Lech Kliza zażądał od niej sprostowania aż czterech informacji. Jego zdaniem materiał z dnia 5 lutego, jaki opublikowała, jest kłamliwy. Spółka wobec odmowy opublikowania sprostowania prawdopodobnie podejmie kroki prawne w tej sprawie.

– Telewizja Kanał S w kwestii dotyczącej sporu sądowego spółki z panem Andrzejem Kardaszem podała nieprawdziwe informacje – mówi Lech Kliza, prezes PEC. Zarzuca on także stacji nierzetelność oraz wybiórczość przytoczonych faktów.

– Kanał S podaje, że 2 lutego miała się odbyć sprawa, a przesłuchani mieli być świadkowie Wiesław Deć i  Andrzej Szczepaniak. W rzeczywistości świadkowie ci nie byli wzywani na ten dzień do Sądu na rozprawę, gdyż zeznania złożyli już uprzednio na piśmie. Wymienieni świadkowie nie stawili się tego dnia do Sądu dlatego, że nie mieli takiego obowiązku – mówi prezes Kliza.

Drugi jego zarzut wobec telewizji SM dotyczy sugerowania przez stację, że stroną postępowania jest burmistrz.

– Kanał S podał, że nie odbyła się rozprawa, gdyż nie stawili się świadkowie, których powołał Paśnik. W rzeczywistości pan burmistrz Krzysztof Paśnik nie jest stroną postępowania, a więc nie może również powoływać świadków. Stroną postępowania w procesie sądowym jest Spółka – tłumaczy Kliza.

– To samo dotyczy podanych informacji, że świadkowie Wiesław Deć i Andrzej Szczepaniak są świadkami Paśnika. Sugestia taka pojawiająca się w audycji jest nieprawdziwa. Świadkowie Ci zostali powołani przez powoda tj. Pana Andrzeja Kardasza – dodaje.

Kłamliwą informacją zdaniem prezesa PEC jest też stwierdzenie, że jeżeli świadkowie nie stawią się na wyznaczony termin, Sąd rozważy podjęcie kroków prawnych w celu doprowadzenia ich na rozprawę.

Sąd w ogóle nie rozważał tej kwestii, zaś kontekst w sposób nieuprawniony sugeruje, że świadkowie, którzy w rzeczywistości nie byli powołani przez Pana Burmistrza ani przez Spółkę, nie respektują obowiązku stawienia się na rozprawę, a Sąd musi podjąć w tym zakresie działania wymuszające. Takie przedstawianie informacji w złym świetle stawia w/w świadków, spółkę oraz burmistrza – wyjaśnia prezes Lech Kliza.

To nie pierwsze sprostowanie, jakie telewizja Kanał s miała opublikować na swojej antenie. W przeszłości między innymi zamieszczała sprostowanie dotyczące nieprawdziwych informacji związanych z urlopem wypoczynkowym burmistrza Krzysztofa Paśnika. Inne nieprawdziwe informacje dotyczyły stwierdzenia, iż żona pracownika Urzędu Miasta była zarażona koronawirusem i że pracownik ratusza został oddelegowany do domu. Ponadto Spółdzielnia Mieszkaniowa przegrała sprawę sądową, proces o naruszenie dóbr osobistych w efekcie podania nieprawdziwych informacji w Kanale S do publicznej wiadomości. Chodzi o proces, jaki wytoczyła tej redakcji jedna z szanowanych mieszkanek Lubartowa. SM musiała przeprosić Marię Kozioł i wpłacić 20 tysięcy złotych na lubartowskie hospicjum.

(kw)

foto: Kanał S