Spacer po lubartowskich zabytkach – postscriptum

Spacer architektoniczny po Lubartowie, który zorganizowała w naszym mieście Fundacja Szpilka odkrył wiele tajemnic związanych z historią naszego miasta, zwłaszcza w zakresie żydowskiego dziedzictwa kulturowego. Po naszym artykule dostaliśmy tekst autorstwa dr Ewy Sędzimierz będący uzupełnieniem i refleksją na kanwie tego wydarzenia.

Miasto Lewartów powstało za zgodą króla Zygmunta Starego z fundacji ówczesnego wojewody lubelskiego Piotra Firleja. Było lokowane na prawie magdeburskim na tzw. „surowym korzeniu”. W przyszłym roku obchodzić będziemy jubileusz 480. rocznicy tego wydarzenia.

Przywilej lokacyjny, a także polityka gospodarcza właścicieli miasta z rodu Firlejów – Piotra, a potem jego syna Mikołaja dawały możliwość osiedlania się i szybkiego rozwoju. Osadników zachęcały również wolnizny i przywileje o charakterze tolerancyjnym, dające swobodę religijną każdemu z przybyszów. To sprawiło, że w Lubartowie obok katolików pojawiali się przedstawiciele różnych wyznań protestanckich. Bardzo szybko ale jednak w 2 połowie XVI wieku zaczęli się osiedlać Żydzi.

Według zapisów w księgach miejskich około roku 1592 czterej starsi żydowscy Jozef, Łazarz, Juda i Aron nabyli działkę przy ulicy Lubelskiej. Był to początek gminy wyznaniowej. W pierwszej połowie XVII wieku istnieje już bożnica i cmentarz.
Świątynia, pierwotnie drewniana, kilkakrotnie ulegała zniszczeniom. Ostatecznie w połowie XIX wieku powstała murowana, trójkondygnacyjna, ze spadzistym blaszanym dachem i charakterystycznym gankiem, wspartym na kolumnach.

Usytuowano ją przy ul. Lubelskiej 12, faktycznie na działce, gdzie w latach PRL powstał żłobek miejski, ale znajdowała się bliżej głównej ulicy. Wejście do świątyni umieszczono od strony ul. Kamionkowskiej/Legionów, zaś z boku od strony sąsiadującego z placem świątynnym cmentarza (ulicy Żabiej/Armii Krajowej) znajdowało się wejście na piętro na tzw. babiniec (dla kobiet).

Zachowało się jedno zdjęcie lubartowskiej bożnicy pochodzące z lat 30. XX wieku.

Ostatnim rabinem Lubartowa był Wigdor Lejbuś Geldblum pełniący swe obowiązki od 1912 r. a mieszkający wraz z rodziną przy ul. Lubelskiej 33.

Na placu świątynnym znajdował się również piętrowy budynek przeznaczony na potrzeby gminy żydowskiej. Tu też funkcjonował BET – HA MIDRASZ – dom modlitw i studiów dla starszych 12 – 13 letnich chłopców i dorosłych mężczyzn. Przestał istnieć jeszcze w latach 30. Po sąsiedzku tego kompleksu ale od strony ulicy Kamionkowskiej/Legionów działał chasydzki dom modlitw zbudowany jeszcze w XIX wieku przez Chaję Kirszenberg.

Budynek ten w latach PRL wykorzystywany był przez Ligę Obrony Kraju.
Lubartów był jednym z ośrodków chasydyzmu w XIX wieku zaś rodzina Kirszenbergów, jedna z najbogatszych w Lubartowie, będąca właścicielami folwarku Zagrody i pięknego dworu u zbiegu ulic Lipowej i Słowackiego (dzisiejszy PMDK), była też zwolennikami tego kierunku. W Lubartowie swego czasu zamieszkiwał prekursor chasydyzmu Lewi Icchak Berdyczower .

Stary cmentarz – kirkut usytuowany u zbiegu ulic Kamionkowska – Żabia/Armii Krajowej – Lubelska został zamknięty w początkach XIX wieku. Nowy zorganizowano w 1. połowie XIX wieku na peryferiach Lubartowa przy drodze na Serniki ( na działce nabytej przez gminę żydowską od Wojciecha Łochowskiego). Istniał do II wojny światowej.
Na żydowskie uroczystości żałobne wynajmowano zazwyczaj kilka etatowych płaczek, zawodzących i opłakujących zmarłego przez całą drogę. Ciało zmarłego zaszyte w płótno lub nakryte narzutką układano na specjalnych noszach.

Dopiero po 1920 r. wprowadzono obowiązek przenoszenia ciała w trumnie. Kondukt pogrzebowy przemieszczał się bocznymi uliczkami za ulicą Lubelską od strony wschodniej aż do ogrodów p. Kwapiszewskich (dziś teren Spółdzielni Mieszkaniowej ) i dochodził do bramy cmentarnej przy ul. Cichej. Po zakończeniu uroczystości żałobnicy wracali do miasta inną drogą (przez Krzywe Koło).
Po zajęciu miasta w 1939 r. Niemcy zniszczyli bożnicę i kirkut wykorzystując cegły i porozbijane macewy jako materiał budowlany. Przez pewien czas gmach świątyni zamieniono na stajnie, rozebrano go ostatecznie w 1941 r. Na środku placu ustawiono szubienicę dla „nieposłusznych” Żydów. Na starym cmentarzu wzniesiono drewniany barak wykorzystywany do przetrzymywania przesiedlanych do Lubartowa Żydów. W 1942 r. było to jedno z miejsc kaźni.

Innym ważnym dla społeczności żydowskiej obiektem, usytuowanym po wschodniej stronie ulicy Lubelskiej (u zbiegu ulic: Niecała/Waryńskiego – Stolarska/Orlicz-Dreszera) znajdowała się mykwa – rytualna łaźnia żydowska, zaś przy ul. Niecałej – rytualna ubojnia drobiu, prowadzona przez rzeźników z rodziny Sztutmanów – Moszka i Jankiela.
W łaźni połączonej z pralnią, którą przez szereg lat dzierżawił Abram Bieganiec funkcjonowała trzy razy w tygodniu tzw. mykwa – specjalna wanna z bieżącą wodą, służąca do rytualnych oczyszczeń. Gmina ustalała symboliczne opłaty dla korzystających, takie, by nawet najbiedniejsi mogli z niej korzystać.

W opowieści prezentowanej turystom uczestniczącym w spacerze po obiektach kultury żydowskiej wkradł się zatem błąd. Lubartowska mykwa usytuowana była tak naprawdę na działce znajdującej się obecnie z tyłu tzw. galerii lubartowskiej, w tym miejscu stoi blok mieszkalny. Natomiast bardziej w głąb zabudowy tej części naszego miasta przy ówczesnej ul. Browarnej w latach 20. XX wieku władze miasta postawiły tzw. dom kąpielowy czyli łaźnię miejską.

Lubartów nie był skanalizowany, wodę czerpano z prywatnych lub miejskich studni (nieliczne można jeszcze odnaleźć w przestrzeni miejskiej) dlatego taki zakład był potrzebny mieszkańcom i chętnie z niego korzystano. Starsi mieszkańcy do dziś pamiętają wyprawy do łaźni. Zainteresowanych odsyłamy m.in. do wspomnień Marka Danielkiewicza w jednym z tomów „Lubartów i Ziemia Lubartowska” z 2010 r.
Nazwa „Stara Łaźnia” nawiązuje właśnie do tego obiektu a nie żydowskiej mykwy. Ta ostatnia była też miejscem kaźni Żydów w październiku 1942 r. W jej murach zginęło ok. 40 – 50 osób rozstrzelanych przez Niemców.
Centrum „żydowskiego świata” stanowił przede wszystkim kwartał ulic w granicach od północy ul. Nowopoprzeczna / Farna – od wschodu Rynek II – od południa – Poprzeczna/Jana Pawła II i od zachodu Rynek I z ogromnym placem targowym w środku, zabudowanym dwoma ciągami drewnianych tzw. klitek – parterowych domków z częścią mieszkalną w przyziemiu oraz lokalem usługowym lub niewielkim sklepikiem.

Plac nie był brukowany i szczególnie w sezonie jesienno – zimowym pełen kałuż i błota. Dla jego uporządkowania władze miejskie na obrzeżach placu wzniosły w końcu lat 20. hale targowe (dzisiejszy budynek LOK), w których znalazły pomieszczenie sklepy i zakłady rozmaitych branż, prowadzone zarówno przez Polaków jak i Żydów. Klitki jednak pozostały. Wystarczyło przekroczyć istniejącą do dziś bramę w ciągu kamienic Rynku I, by znaleźć się w zupełnie innej rzeczywistości. Gwar, specyficzny koloryt, zapachy i odgłosy przyciągały mieszkańców, szczególnie biedniejszego Lubartowa. (fot.4)


Bogatsi Żydzi – przedsiębiorcy, kupcy i rzemieślnicy posiadali natomiast swoje warsztaty, zakłady i przedsiębiorstwa przy głównych ulicach Lubartowa – wymienionych już wyżej ulicach wokół rynku, najważniejszej ulicy Lubelskiej oraz równoległej do niej ulicy Kamionkowskiej/Legionów.

Specyfiką Lubartowa było to, że nie powstała wyodrębniona dzielnica żydowska, a Polacy i Żydzi mieszkali i prowadzili swoje interesy niejako obok siebie. Bywało, że na parterze funkcjonował sklep, zakład żydowski a na górze – piętrze czy poddaszu zamieszkiwały rodziny polskie i na odwrót.

Przykładem może być tu dworek przy ul. Kościuszki 5, który w XIX wieku był własnością Szaniawskich a w latach dwudziestolecia międzywojennego na parterze mieszkały polskie rodziny nauczycielskie zaś na piętrze dwie najbogatsze rodziny żydowskie Olbergów i Pereców. Przykładów takich można podawać wiele.
To tylko kilka refleksji dotyczących dawnego, nieistniejącego już dziś Lubartowa.
Muzeum Ziemi Lubartowskiej przygotowuje aktualnie specjalną wystawę poświęconą temu zapomnianemu miastu Lewertow – jak nazywali je Żydzi. Już dziś serdecznie zapraszamy! (esz)