Spółdzielczy „Wielki Brat” czuwa

„Istnieją trzy rodzaje prowdy: świento prowda, tyz prowda i gówno prowda” -Ks. Józef Tischner

Słowa, które przypisuje się ks. Tischnerowi, pasują jak ulał do tego, co stało się tematem dominującym jednego z wydań Kanału S. Było poświęcone miejskiej toalecie. Temat niewątpliwie niecierpiący zwłoki i dogłębnego zbadania. Było więc jak zwykle wybiórczo nie o samym udogodnieniu dla mieszkańców, ale o kamerce, która zainstalowana w przedsionku owej toalety, budzi ogromny niepokój spółdzielczej telewizji.
Kamera rzekomo ma naruszać szereg przepisów i wyroków sądu, a prywatność korzystających z miejskiego przybytku ma zostać naruszona. Gdy w wyszukiwarce internetowej wpiszemy hasło „kamery w toalecie”- oczywiście mamy po kolei wyniki potwierdzające założenie, że kamery w toalecie naruszają naszą prywatność przy czynnościach bardzo intymnych.
Gdy jednak zagłębimy się bardziej w problem – okazuje się, że umieszczanie kamer w samej toalecie jest co najmniej dyskusyjne, o tyle wejście do budynku czy przestrzeń wspólna, gdzie czynności fizjologicznych nie wykonujemy, taką ochroną może zostać objęta. Czy nie zdarzyło się Państwu korzystać z toalet publicznych, gdzie ktoś wyniósł deskę WC, czy nie było sytuacji, gdy odkręcono kurki albo cały papier toaletowy wyparował w najmniej oczekiwanym momencie? Czy wreszcie rozbite butelki, pety po spalonych papierosach zalegające na podłodze nie powodowały chęci zrezygnowania z wizyty w tym przybytku?!
W jednej z opinii na temat kamer w toaletach czytamy: „Jeżeli kamery byłyby zamontowane w toaletach w ten sposób, iż nie naruszałyby zakres intymności, należy uznać to za dopuszczalną formę realizacji zadań w celu zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa.” I nie jest to pogląd odosobniony, a wyroki sądów dotyczące montażu kamer w toaletach dotyczą przypadków, kiedy urządzenia te montowane były w kabinach czy w okolicach pisuarów.
Urządzenie rejestrujące w toalecie przy Rynku jest włączone do systemu monitoringu miejskiego, a sam zapis możliwy jest do odtworzenia w sytuacji dewastacji czy popełnienia innych czynów niezgodnych z prawem.
Zastanawiająca jest spiskowa teoria, jaka powstałą przy tej okazji ze strony Kanału S. Mamy nadzieję, że nie jest to zastosowanie innego powiedzenia ludowego „na złodzieju czapka gore”. Tak dla uwagi Czytelników przypominamy, że na blokach lubartowskiej spółdzielni mieszkaniowej zainstalowane jest dziesiątki kamer, które rejestrują m.in. kto wchodzi do której klatki, o której godzinie i o której z niej wychodzi. A nie wiemy, kto ma podgląd do systemu monitoringu SM. Nie wiemy czy niektóre klatki nie są szczególnie sprawdzane i rejestrowane. Dorzućmy do tego monitoring szlabanów i już wiemy o mieszkańcu bardzo dużo czy o jego gościach. Czy tak wiedza jest dostępna tylko uprawnionym przeszkolonym pracownikom, czy zapisy z monitoringu są zabezpieczane i po odpowiednim czasie kasowane? Czy nie są sporządzane raporty z określonych bloków, klatek schodowych czy wjazdów. Tego nie wiemy. Oby jednak przywołane przysłowie nie stanowiło inspiracji do podejrzeń, co do jednej kamerki w toalecie miejskiej.
Udało się nam dotrzeć do pytań i odpowiedzi, jakie od redakcji Kanał S trafiły do burmistrza, a które w tym kontekście mogą budzić niepokój. Bo jeśli ich autorzy pytanie czerpią w własnych doświadczeń – wówczas zaczyna to budzić uzasadnione obawy o granice inwigilacji. Redaktorzy Kanału S zadali następujące pytania: Podczas sesji radni zostali poinformowani, że zdjęcia z nowo otwartej, miejskiej toalety zapisywane są na rejestratorze. Czy to prawda, że ów zapis udostępniony został pracownikom w Urzędzie Miasta? Czy Pan jest wśród osób, które obserwują, kto uczęszcza za potrzebą?
Urząd Miasta udzielił na te pytania takiej odpowiedzi: „Odnowiony szalet miejski w dawnym budynku Hali Targowej przy ul. Rynek został otwarty 10 stycznia. To inwestycja, na którą czekali mieszkańcy. Obiekt zyskał nową instalację, armaturę, okna i drzwi. W szalecie znajduje się oddzielna część dla kobiet i mężczyzn oraz sanitariaty dla osób niepełnosprawnych z systemem wzywania pomocy. Do tego prysznic i przewijak dla dzieci. Budynek ma też odnowioną elewację. Szalet jest wyposażony w automatyczny mechanizm poboru opłat. Ze względów bezpieczeństwa w przedsionku budynku zamontowana jest kamera monitoringu. Kamera ma pełnić funkcję administracyjną i prewencyjną – zapobiegać m.in. niszczeniu mienia publicznego, które jest własnością wszystkich mieszkańców Lubartowa oraz być integralną częścią systemu miejskiego monitoringu. Urządzenie swoim zasięgiem nie obejmuje pomieszczeń, w których znajdują się sanitariaty. To standard w wielu tego typu miejscach. Burmistrz nie ogląda zapisów kamery. Dziwią zadane przez spółdzielczą telewizję pytania. Przecież, to na terenie lubartowskiej spółdzielni mieszkaniowej znajduje się ogromna liczba kamer monitoringu, których obsługą zajmuje się sama spółdzielnia i jej zarząd. Można zapytać: kto i po co kazał je tam zainstalować? Czy podgląd do nich ma prezes spółdzielni Tomasiak? Kogo obserwuje i do czego wykorzystuje zapis z kamer? Swego czasu próbkę mogliśmy zobaczyć w spółdzielczej telewizji, gdy prezes i jednocześnie radny miejski, zamiast osobiście uczestniczyć w obchodach Narodowego Święta Niepodległości, podglądał jego uczestników za pomocą kamer monitoringu. Być może czas najwyższy, aby mieszkańcy spółdzielni zainteresowali się tematem kamer zainstalowanych na ich mieszkaniach. Czy rzeczywiście służą one ich bezpieczeństwu? Czy zamontowane zostały zgodnie z prawem, czy nie naruszają prawa do ochrony wizerunku i czy posiadają odpowiednie atesty?”. Odpowiedzi nie zostały przedstawione w Kanale S.
Warto podkreślić, że całe informacje w Kanale S trwały 44 min, 46 sec. Materiał o toalecie zajął 12 min, 6 sec. Natomiast o tym, co było ważnym tematem ostatnich dni w naszym mieście, czyli śmierć i uroczystości pogrzebowe śp. ks. Józefa Huzara, w spółdzielczej telewizji była tylko krótka wzmianka. Smutne nieprawdaż?!

SC