Telewizja czy organ?

Komentarz Redakcji

Kiedy uprawia się dziennikarstwo mające na celu nie informowanie i analizowanie, ale obrażanie ludzi, obsesyjne powtarzając „organ miejski ” i kwestionując kompetencje konkurentów, to w końcu padnie się ofiarą własnych standardów.
Tak właśnie stało się w przypadku ostatniego wydania spółdzielczej telewizji. Artykuł informacyjny w „Lubartowiaku” porównany został do propagandy sukcesu epoki Gierka, tymczasem wystarczy w serwisie youtube obejrzeć kilka odcinków Polskiej Kroniki Filmowej czy Dziennika Telewizyjnego oraz „Informacji” spółdzielnianych, aby przeżyć swego rodzaju deja vu. W obu przypadkach mamy wymyślonego wroga i stosujemy retorykę obrażania dzięki nierzeczowym i merytorycznym argumentom, których brak. Natomiast argumenty „ad personam”- osobiste przytyki wybrane spośród wielu innych pasujące do z góry przygotowanej tezy w myśl zasady, że kłamstwo powtórzone sto razy – staje się prawdą.

Lektorka Kanału S na tle wystąpień Edwarda Gierka zarzuca, że Redakcja „Lubartowiaka” informuje mieszkańców o planowanych i realizowanych inwestycjach miejskich. Porównując to do propagandy sukcesu czasów Gierkowskich. Dziwny zarzut? Bo jak gazeta może informować mieszkańców o tym, co będzie się działo, jakie są plany władz i co z tych planów jest realizowane! Przecież to jest właśnie zadanie gazety.
Fidel Castro przemawiając na zgromadzeniu ogólnym ONZ w 1960 roku przemawiał 4 godziny i 29 minut, „potępiając kolonializm i imperializm”, podobno na Kubie potrafił robić to znacznie dłużej. O ile nie mamy informacji, czy przemówienie ONZ było transmitowane w całości przez jakąkolwiek stację telewizyjną, o tyle przemówienia na Kubie w radio czy reżimowej telewizji transmitowane były na cały kraj. Oglądając telewizję Spółdzielni Mieszkaniowej, trudno oprzeć się wrażeniu, że ktoś te rekordy chce pobić. „Przekazy” prezesa zajmują większość czasu antenowego bloku nazywanego „Informacjami”.  Według zapisów koncesji Kanału S- W programie rozpowszechniane będą różnorodne tematycznie audycje dotyczące wydarzeń i problemów lokalnych, a także najbliższego regionu w ujęciu społecznym, politycznym, sportowym, kulturalnym i religijnym…

A tymczasem większości czasu to są wystąpienia jednej osoby. Gdy ktoś ogląda spółdzielczą telewizję i przebrnie przez wielominutowe monologi przerywane małymi czytanymi z kartki wtrąceniami, to zobaczy propagandę sukcesu:
„Odbył się długo oczekiwany spółdzielczy dzień dziecka przygotowywany corocznie przez Zarząd Spółdzielni Mieszkaniowej. Radości było co nie miara, a to za sprawą wielu atrakcji.”
„Prawie milion złotych zysku za 2017 rok, ponad 8 mln. zł na koncie i najniższy wskaźnik zadłużenia w historii spółdzielni. Te liczby mówią same za siebie i są powodem do zadowolenia dla członków spółdzielni”.
„Na osiedlach spółdzielni mieszkaniowej trwają prace rewitalizacyjne. Osiedla Szaniawskiego jest już prawie skończone, rozpoczęły się prace na osiedlu Zgoda i Garbarskim”.
To tylko kilka wydań „Informacji” Kanału S o sukcesach Zarządu Spółdzielni – szczególnie głośno przed zebraniami wyborczymi jej władz.
Jeśli chodzi o definicję propagandy wg dr hab. Zuzanny Grebackiej – „Propaganda w myśleniu potocznym jednoznacznie kojarzona jest z manipulacją, próbą wpłynięcia na czyjąś postawę lub poglądy w nieuczciwy sposób . Jest zatem narzędziem indoktrynacji, mającym wpoić komuś określone idee”. My jako Redakcja informujemy o faktach, wydarzeniach, planach, dotyczących naszego miasta. Kto przedstawia jedynie słuszną wizję Lubartowa – niech Czytelnicy ocenią. Dociekliwym polecamy obejrzenie kilku odcinków Dziennika Telewizyjnego czasów PRL lub Polskiej Kroniki Filmowej, szczególnie lat Gierkowskich.
Warto wspomnieć, że kilka lat temu w spółdzielczej telewizji wyemitowane zostały nieprawdziwe informacje szkalujące jedną z szanowanych mieszkanek Lubartowa. Za naruszenie dóbr osobistych Marii Kozioł, prezes Lubartowskiego Towarzystwa Regionalnego, Spółdzielnia Mieszkaniowa jako wydawca Kanału S wyrokiem sądu w 2015 roku miała przeprosić panią Kozioł i wpłacić 20 tysięcy złotych na rzecz Hospicjum św. Anny w Lubartowie. Chodziło o nieprawdziwe informacje o tym, że Maria Kozioł należała do ORON (Obywatelskiej Rady Ocalenia Narodowego), które zostały wypowiedziane przez Jacka Tomasiaka na sesji Rady Miasta oraz padły w telewizji SM Kanał S.  Informacje dotyczące Marii Kozioł w tym materiale podano wśród innych informacji, mianowicie programu radia Wolna Europa o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego, wystąpienia generała Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego, informacji o 91 ofiarach stanu wojennego. Zdaniem sądu sposób przedstawienia problemu i zarzuty formułowane wobec pani Kozioł sugerowały, że aktywnie działała ona w strukturach władzy, która wprowadzała stan wojenny, niejako odpowiada za zabitych, za użycie czołgów, choć nie ma dowodów na to, że była osobą aktywnie działającą w strukturach władzy.

Spółdzielnia Mieszkaniowa sprawę przegrała – o czym to zatem świadczy…
Rozumiemy, że gdy brak argumentów merytorycznych, wówczas pojawia się obrażanie ludzi, obsesyjne powtarzanie wykutych na pamięć formułek.

Sylwia Cichoń