Jerzy Brzęczek trenerem. Czy w tym szaleństwie jest metoda
Po informacji o nieprzedłużeniu umowy z Adamem Nawałką, prezes PZPN Zbigniew Boniek zdradził, że nazwisko nowego selekcjonera poznamy jeszcze w lipcu. Jednak nikt nie spodziewał się, że szkoleniowiec zostanie wybrany tak szybko. Dwa tygodnie od pożegnania się z 60-letnim trenerem, jego funkcję ku zaskoczeniu wielu przejął Jerzy Brzęczek.
Ta wiadomość była szokująca głównie ze względu na fakt, że zarząd PZPS miał rozpatrzeć kandydatury utytułowanych obcokrajowców, którzy na swoim koncie mają zdecydowanie większe sukcesy niż 47-latek. Niestety Zbigniew Boniek, cały czas stawia na polską myśl szkoleniową, mimo że od wielu lat nic z tego nie wynika. Zatrudniani są kolejni Polacy, a ich jedynym sukcesem jest wygrywanie meczów o honor. Dlatego nie można mieć wielkich nadziei, że nieopierzony selekcjoner, który nie potrafi poradzić sobie w Ekstraklasie, stworzy na nowo kadrę, której nie będziemy się wstydzić.
Oprócz samego aspektu doświadczenia w roli szkoleniowca ważne jest, jak zareagują na to zawodnicy, zresztą kliknij tutaj i zobacz jak wyglądają aktualnie opinie Polaków. Brzęczek nie ukrywa, że koleguje się z reprezentantami, co jest sporą wadą. Bardzo trudno będzie znaleźć równowagę pomiędzy byciem znajomym, z którym wychodzisz na piwo, a trenerem, którego trzeba słuchać i w pełni zaufać jego wizji. Może skuteczniejsze dla naszej reprezentacji byłoby zaproszenie do współpracy obcokrajowca, który nie kisi się od lat w Ekstraklasie, ktoś, kogo nie interesuje bycie dobrym wujkiem, który poklepie po ramieniu, gdy podniesiesz się po faulu.
W naszej kadrze od lat zatrudniani są spokojni, wyważeni selekcjonerzy, jak widać, ten typ nie sprzyja polskim piłkarzom, jedynym wyjątkiem było udane Euro w 2016 roku. Może warto by było poszukać kogoś o mocnym charakterze, kto będzie umiał powiedzieć „nie”, gdy, któryś z zawodników wyskoczy z super pomysłem o imprezie w trakcie zgrupowania.
W zatrudnieniu Jerzego Brzęczka nie ma żadnych plusów, jeśli dla prezesa Bońka głównym wymogiem jest bycie Polakiem, to zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby zaproponowanie pracy Michałowi Probieżowi, który ma na swoim koncie większe sukcesy i nie jest wujkiem jednego z kadrowiczów. Trudno jest zrozumieć, dlaczego PZPN uparł się na „swojego” szkoleniowca, szczególnie gdy w środowisku piłkarskim są oni mniej dostrzegani, niż specjaliści z azjatyckich krajów.
Niestety umowa została już podpisana, kibice nawet łącząc siły z dziennikarzami, nie mają takiej mocy, aby przekonać PZPN do kogoś innego. A szkoda, bo mogłoby się okazać, że wybór większości jest zdecydowanie korzystniejszy. Przed Jerzym Brzęczkiem stoi bardzo trudne zadanie, będzie musiał przekonać gwiazdy, które między wierszami po porażce na mundialu w Rosji mówiły o zakończeniu kariery reprezentacyjnej lub przerwie od kadry. Musi także znaleźć nowe rozwiązania, przeanalizować pracę dotychczasowych selekcjonerów z ostatnich dziesięciu lat, aby nie popełnić ich błędów, które doprowadziły do tego, że mając w składzie naprawdę dobrych piłkarzy, nie potrafimy osiągnąć czegoś więcej niż ćwierćfinał mistrzostw Europy.