Popularność zmieniła mnie na lepsze – ROZMOWA Z GWIAZDĄ

Michał Lewandowski, aktor filmowy i teatralny odwiedził Lubartów. W Niedźwiadzie spotkał się z uczniami Publicznego Gimnazjum im. Bolesława Prusa. Szerszej publiczności jest znany głównie z serialowych produkcji TVN: „Julia” i „Majka”. Oto zapowiedziany w poprzednim numerze wywiad z gwiazdą.

 Długo trzeba było przekonywać Cię, żebyś przyjechał tutaj z wizytą?

Nie. Z Lubartowa pochodzi jeden z moich ulubionych aktorów, mój przyjaciel Albert Osik. Czarny koń teatru Syrena, którego dyrektorem jest Wojciech Malajkat. Albert powiedział mi, że jest takie miejsce na ziemi. Chciał, żebym tu przyjechał. Nie spodziewałem się tak miłego przyjęcia. Tak fantastycznych młodych ludzi. Nie chce się stąd wyjeżdżać.

Mówisz o swojej pracy, że bawisz się tym, co robisz, a jednocześnie płacą Ci za to…

Tak właśnie jest. Żeby ten zawód był przyjemny, trzeba go lubić, mieć łatwość wykonywania go. Oczywiście to bardzo często jest trudne, bo mierzymy się z różnymi postaciami. Przefiltrowujemy je na siebie. Staramy się znaleźć jakieś złamanie w roli, żeby nie była jednowymiarowa. Zdarza się, że czas pracy jest przerażający. Czasami jest to 12 godzin, a potem wraca się do domu, trzeba się wyspać i pracować kolejne 12 godzin następnego dnia. Albo w teatrze – dwa razy po 4 godziny z czterogodzinną przerwą, z którą nie wiadomo co zrobić oprócz zjedzenia obiadu. Ten zawód trochę wymaga od człowieka. Potrafi być stresujący i męczący, dlatego trzeba go lubić.

Fajniej jest w teatrze, czy w telewizji?

Mogę porównywać, bo byłem i w jednym i w drugim. Uważam, że jedno bez drugiego nie istnieje. Środki są właściwie takie same, chociaż w telewizji mamy przed sobą kamerę. Ale ogólnie rzecz biorąc i tu i tam jestem aktorem, więc właściwie dla mnie osobiście nie ma tu różnicy.

Popularność zmienia rzeczywistość – to Twoje słowa do uczniów gimnazjum, z którymi spotkałeś się w Niedźwiadzie…

Człowiek, który powie, że popularność go w jakimś stopniu nie zmieniła, jest obłudny. Fajnie by było, gdyby popularność nie zmieniała człowieka w środku. Są pewne sytuacje, w których staram się być jak najbardziej naturalny i w tym sensie popularność mnie nie zmieniła. Mogę stwierdzić, że mnie zmieniła na lepsze, dlatego że częściej w życiu muszę być fajny, bo nie chcę być źle odbierany. Ale gdzieś tam w środku coś się zmienia, bo nie możemy już być sami tak, jak byśmy chcieli. Na przykład idę sobie do sklepu i jestem rozpoznawany. Można na to reagować dobrze, źle, albo w ogóle. Wiem, że jestem rozpoznawany i to coś zmienia.

Jest więcej pokus?

Na pewno tak. Chociaż więcej pokus czyha na ludzi młodszych. Mnie popularność w takim wieku została oszczędzona. Jestem po trzydziestce i to grubo, bo mam 34 lata. Dla mnie popularność jest już tylko wykładnikiem mojej pracy. Chcę, żeby ta popularność przysporzyła się do mojej pracy. Jeżeli będę mógł zrobić dzięki temu coś dobrego, to chętnie to zrobię. Ale nie kosztem moich bliskich, bo ten zawód wykonuję i tak kosztem bliskich mi osób. Palma mi już nie odbije, bo wiem o tym, co w życiu jest najważniejsze. Nie jest to praca i nie jest to popularność.

„Dobrze, że moja dziewczyna poznała mnie przed moją popularnością” – to Twoje słowa. Dlaczego tak sądzisz?

To był żart. Jeżeli ktoś jest popularny, inaczej patrzy się na takiego człowieka. Przedtem ludzie nie podchodzili do mnie i nie chcieli sobie zrobić ze mną zdjęcia, bo mnie po prostu nie znali. Teraz chcą. A niektórzy nawet, kiedy ich przyjaźnie obejmuję, to wyczuwam, że się po prostu trzęsą. Ja też już mam swoje lata, więc nie dałbym się oszukać na fałszywe uczucie. Nasz związek jest poza tym wszystkim, z moją dziewczyną poznaliśmy się wcześniej.

W tej poprzedniej rzeczywistości…

Tak, właśnie. Chociaż biorąc pod uwagę zawód, jaki wybrałem, mogłem się spodziewać, że ta rzeczywistość się zmieni.

Czy w związku aktora nie przeszkadza to, że się gra z pięknymi aktorkami tyle godzin na planie?

Najważniejsze, żeby grać z pięknymi ludźmi. To jest zawód, do którego ja się przygotowywałem od ósmej klasy. Drugi człowiek to też jest ciało aktorskie i to jest normalne.

Podobno bardzo dbasz o zdrowie

Jeśli jem pizzę, to tylko pół, żeby nie przytyć. W moim zawodzie jest ważne, żeby dbać o linię. Nabierasz też umiejętności dystansowania się do pewnych rzeczy, musisz wiedzieć, jak rozkładać siły. Pamiętam jak grałem pierwszy spektakl i na koniec byłem blisko omdlenia. A za 50 razem moja gra była lepsza i nie byłem tak zmęczony. Kiedyś nawet nie miało się świadomości, że człowiek wchodzi gdzieś głęboko i że to w nim tkwi. Potem przyszło przekonanie, że jednak coś tkwi i trzeba umieć „wyjść” z danej roli. Teraz wychodzę z roli bez problemu. No może nie z każdej, ale na etapie luźnego serialu „Julia”, kiedy dużo dawałem siebie z siebie prawdziwego, granie to była czysta przyjemność.

Wyznałeś uczniom: „chciałbym być bardziej odważny”. W jakim momencie życia?

W każdym. Ja nie mówię o tym, żeby bić się pod dyskoteką, czy pod sklepem, bo brzydzę się przemocą. Mówię o takiej odwadze, żeby nie bać się odrzucić czegoś, jakiejś roli, żeby być asertywnym w życiu. Kiedy zasypują nas  programami telewizyjnymi, chcą podpisać umowę, trzeba powiedzieć po prostu – nie. Asertywność i odwaga są potrzebne, żeby się nie bać, że może nam się coś złego przytrafić. W pewnym momencie, kiedy zobaczymy, że świat nie jest najlepszy, to zaczynamy się bać wielu rzeczy. A to też nie ma sensu. Boimy się o swoje zdrowie i żyjemy w strachu. Lepiej się przebadać, dowiedzieć się, jak jest. Strach jest destrukcyjny. Od czasu do czasu dopada mnie, normalnego człowieka, niepokój o pewne sprawy i wtedy o odwagę prosiłbym opatrzność i prosiłbym siebie.

Podobał mi się Twój przekaz do uczniów podczas spotkania, żeby wybierali to, co oglądają w telewizji…

Uważam, że telewizja osiąga coraz większe dno. Myślałem, że u nas w Polsce nie będzie takiej popularności osób, które słyną z tego, że są popularne. Nie wiedziałem kto to jest Kim Kardashian, dopóki nie wszedłem na internet. Mówiłem, żeby uważać na to, co się ogląda, bo to jest papka. Możemy oglądać wybiórczo i możemy oglądać wszystko. Ale nie jest tak, że coś nie ma na nas wpływu. My sobie z tego nie zdajemy sprawy, ale nasz mózg zapamiętuje wszystko jak twardy dysk. Dlatego ja nie oglądam wszystkiego.

A seriale?

Oglądam dobre, amerykańskie seriale w internecie. Takie jak Breaking Bad, Homeland. Polecam wszystkim, bo to są dzieła telewizji.

A jak się grało w „Julii”?

Fantastycznie, na luzie. Cała ekipa w Krakowie była cudowna. Wspominam to bardzo miło.

Świat zmierza nie w tym kierunku, co trzeba – to Twoje słowa… Co miałeś na myśli?

Świat konsumpcji, pewnych potrzeb. Uważam, że nie trzeba gromadzić wokół siebie zbyt wielu rzeczy. Najważniejsze jest to, co ma się w głowie. Ja lubię mieć fajne ubranie, fajny zegarek, to normalne, jesteśmy tylko ludźmi. Ale nie 120 koszul, 13 tysięcy par butów, nie zegarek za olbrzymią sumę. Albo 100 samochodów.

Nie chciałbyś mieć 100 samochodów?

No prawda, 100 samochodów to chciałbym mieć (śmiech).

Jak na co dzień się ubierasz?

Zazwyczaj chodzę w dresach, bo są wygodne. Bardzo rzadko zakładam zegarek. Ale dzisiaj pomyślałem sobie, że nie wypada pokazywać mnie aż tak bardzo prawdziwego, więc założyłem koszulę, zegarek.

Chciałbym, aby ludzie mnie szanowali i mnie lubili. To także Twoje słowa. Udaje się? Znasz sposób na to?

Myślę, że trzeba być sobą, nikogo nie udawać. Być otwartym na ludzi, ale też nie do końca, bo ludzie mogliby cię „zjeść”. Ale trzeba też spełniać pewne warunki. Być przede wszystkim dobrym człowiekiem, uśmiechniętym. Kiedy się spełnia te warunki, to ludzie cię lubią. Zapytasz, co to znaczy być dobrym człowiekiem. Nie wiem do końca co to znaczy, ale wiem, że różnie bywa w życiu, bo świat jest zły. Dlatego my starajmy się być dobrzy. Rozmawiała Aleksandra Jędryszka